Pierwszy śnieg...Pamiętam jaką rzadkością bywał podczas moich szkockich zim.
Ile ich było? Nie tak znowu wiele.
Pierwsza w Edynburgu, następna w Portobello, kolejna w Edynburgu i ostatnia, teraźniejsza,
w Prestonpans.
Zmieniające się pory roku w stolicy i jej obrzeżach, przeplatały się właściwie niezauważalnie .
Zawsze panowała 'moja ulubiona pogoda'. Nie pamiętam, żeby temperatura spadała poniżej zera.
Chociaż... to, że nie pamiętam, nie musi oznaczać, że tak się nie działo:)
Może to zasługa letnich miesięcy. Chłodnych, przez co dla mnie idealnych.
I moich zachwytów przyrodniczych, którym nigdy nie było końca.
Pokochałam to miejsce, przyrodę, architekturę i szeroko pojęty klimat.
Przez pierwsze trzy lata nie narzekałam na pogodę. I, mimo że pisałam o niej w sposób realistyczny,
nie odczuwałam niedogodności z tego realizmu wynikających. A nawet jeżeli, to szybko
odchodziły w niepamięcć.
A dzisiejsze styczniowy poranek?
Cóż... zajrzałam na 'BBC Weather'. Czy to możliwe? W nocy -5, koło południa ociepli się do 0 stopni:)
A ja myślałam, że popracuję w ogrodzie:) I... naprawdę, słyszę jak wicher duje. I ciemno...
Wschód słońca dopiero o 8:39. Chociaż... w tym względzie nastąpil progres - 'na 'barani skok'
I taka to pierwsza dekada stycznia 2021...
Żeby było prawdziwie po szkocku, szkocka pieśń o zimowej miłości :
https://www.youtube.com/watch?v=Y5Y5iIqYm0I
No comments:
Post a Comment