Przecież dzisiaj Saint Andrew's Day -
Dzień Świętego Andrzeja patrona Szkocji.
Wprawdzie nigdy nie byłam w Szkocji i żyję wśród
Anglosaksonów a nie Celtów, spróbuję.
Szkoci mają jutro dzień wolny, tzw. Bank Holiday.
Nie pracują i nie idą do szkoły. To w związku
ze świętem patrona tego kraju Świętego Andrzeja.
Krzyż Świętego Andrzeja czyli Saltire widnieje
na szkockiej fladze. Stąd w tym dniu obchodzone
jest również Święto Flagi.
Celebruje się przez tydzień, skracając tym samym
adwentowy Czas Oczekiwania.
Szkocja leży nieco bardziej na północy, niektórzy
traktują ją jakby była 'jeszcze dalej niż północ',
więc pewnie trochę zimniej i ciemniej a z pewnością
bardziej wietrznie. W grudniu jest to bardziej odczuwalne.
Muzyka i tańce oraz jedzenie, trunki i towarzystwo
z pewnością rozpraszają nieco późnojesienne nastroje.
'Céilidh' - tak Szkoci nazywają wieczór muzyki
i tradycyjnego tańca. I tak rozpoczynają pierwszy
tydzień grudnia.
Podobnie jak w Polsce, w wigilię tego dnia
dziewczęta szukają odpowiedzi na pytania dotyczące
ich przyszłego zamążpójścia.
Oprócz popularnego u nas lania wosku (z kształtu
należy wywnioskować zawód kandydata na męża),
jest inny sposób na uchylenie rąbka tajemnicy.
Rekwizytem pomocnym w tej metodzie jest jabłko.
O północy należy je obrać w taki sposób, by skórka
tworzyła jedna całość, po czym rzucić ją za siebie.
Z kształtu jaki uformuje się na podłodze, można
odczytać pierwszą literę imienia przyszłego męża.
Tańce szkockie, w różnych ich rodzajach i odmianach
łączy jedna cecha. Wymagają one od tancerza
niezłej kondycji fizycznej.
Kiedy wczorajszego wieczoru przechodziłam
przez North Laine, było pustawo, natomiast
mijane bary i restauracje wypełnione były po brzegi.
Nie sądzę, żeby miało to związek ze świętem
patrona Szkocji.
Po prostu łikendowy wieczór w Brajtonie.