Mój pierwszy dzień w Barcelonie zbiegł się z drugim dniem Świat
Bożego Narodzenia.
Przyleciałam wczesnym popołudniem, mogłam więc podziwiać miasto
z okiem Aerobusu, który wiózł mnie z lotniska do Centrum.
Wysiadłam na Placa de Catalunya. Stąd jak się później okazało miałam
jakieś 10 minut do mojego hostelu. Mimo, że hostel znajduje się przy
Passeig de Gracia, gdzie bardzo łatwo trafić, pielgrzymowałm tam
dobre dwie godziny, korzystając wprawdzie z mapy lecz interpretując ją
po swojemu umieszczając wschód na południu.
A słońce wyłania się w Barcelonie z morskich fal. W dodatku kierunek
wschodni wskazuje odkrywca Kolumb odwrócony plecami i pozostałymi częściami
ciała do miasta.
Mój kataloński kolega z Brajtonu zauważył, że jest to pomyłka, bowiem Ameryka, którą słynny
Hiszpan zauważył jako pierwszy, znajduje się dokładnie po przeciwnej stronie.
Ja jednak uważam, że należy wziąć pod uwagę symbolikę (wschód jako początek, morze jako wyzwanie, 'tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga' itp.) oraz fakt, że według obowiązującego od paru wieków paradygmatu, Ziemia jest okrągła, więc wszystko jedno skąd się wyrusza.
Pomnik ustawiony na bardzo wysokiej kolumnie
pozwala również zorientować się, gdzie jest przystanań, pobliskie Muzeum
Morskie (Museu Maritim/Maritime Museum) i niedaleki dworzec Estacio de Franca.
I tam właśnie udałam się w sobotni ranek.
Jednak zanim tam trafiłam, zatrzymały mnie stragany ze starociami. Czego tam nie było!
A co było, można podziwiać na tych oto fotografiach :
W pobliżu morza było znacznie chłodniej. A dzień nie był słoneczny. Mimo to,
kusiła mnie przejażdżka statkiem spacerowym po fragmencie Morza Śródziemnego.
Zauważyła to sprzedawczyni biletów z nabrzeżnej kasy, bowiem przywitawszy mnie
przyjaznym 'hola!', zaproponowała 40 minutową wycieczkę za jedyne 7 i pół euro.
Ochoczo przystałam na tę propozycję i po chwili siedziałam na otwartym górnym pokładzie
odczuwając coraz bardziej wyraźny chłód i podziwiając morskie fale.
Wkrótce dołączyła para Japończyków w bardzo ciepłych kurtkach, a chwilę potem francuska
rodzina arabska z małą dziewczynką. I tak czekaliśmy jeszcze dobre kilkanaście minut
kiedy to dołączyły do nas jeszcze dwie osoby, po czym statek odbił od brzegu.
Trochę wiało. Za chwilę nieco bardziej. Każdy wtulał się w to co miał na sobie, nosy i uszy
nieco się zarumieniły niektórym, i tylko dziecko było nieustannie zachwycone
a ponieważ nie mówiło jeszcze w żadnym języku, wydawało tylko radosne okrzyki
pokazując na wszystko co przemieszczało się w zasięgu wzroku. Zapatrzony w córkę tata
podzielał jej entuzjazm, co potwierdzał nieustannym 'ó la la'.
Nie wiem, czy ten termometr wskazywał temperaturę odczuwalną, ale odczuwając,
zgadzałam się z tym co wyświetlał.
Postanowiłam więc ogrzać się w jakimś budynku. Może być muzeum, mimo,
że programowo nie przewidywałam tym razem zwiedzania takowych.
Jednak to, poza tym, że mieściło się w bardzo intrygującym mnie budynku
zainteresowało mnie tematyką.
Muzeum Morskie mieści się w dobrze zachowanym XIII wiecznym kompleksie dawnej
Stoczni Królestwa Aragonii. Zostało utworzone w 1941 roku, w czasie wojny zniszczone,
a po, odbudowane. Robi wrażenie ogromem, przestronnością i nieporównywalnym
wyglądem, bowiem nie wiedząc, trudno zgadnąć jakim celom mógł służyć taki obiekt.
Oprócz eksponatów związanych z historią żeglugi, można obejrzeć projekcje multimedialne
dotyczące współczesnej Barcelony. Na terenie Muzeum znajduje się również restauracja.
W cenę biletu (5 euro) jest wliczone zwiedzanie żaglowca 'Santa Eulalia'
przycumowanego w porcie
Since 1929, the permanent exhibition is at the Maritime Museum and shows the maritime history of Catalonia, the museum moved in the Gothic building in 1936. In several steps then the buildings were restored, so that it now has an exhibition area of more than 10,000 sq metres."
http://www.barcelona.de/en/barcelona-museum-maritim.html
A dodatkowo wystawa. Współczesne kowalstwo artystyczne i rzeźba :