STONEHENGE
Amesbury, Wiltshire SP4 7DE
Stonehenge leży w południowej Anglii, na zachód od Londynu.
Na świąteczną wycieczkę wybrałam się z Brajtonu, gdzie chwilowo przebywam.
Zazwyczaj preferuję autobusy, jednak pociągi mają nad nimi tę przewagę, że
są szybsze (zazwyczaj).
Dla mnie najprościej było zatrzymać się w Salisbury, skąd do oddalonego
o 13 km na północ Stonehenge, można dostać się kursującym co godzinę autobusem.
W internecie znalazłam informację, że do Salisbury można się dostać 'via
London' (oczywiście z przesiadką), co w moim przypadku nie wchodziło w grę.
Londyn jest miastem raczej omijanym przeze mnie, chyba, że nie ma innej
możliwości. A jak się okazało, tym razem taka możliwość była.
Ponieważ, jak twierdzi mój przyjaciel Paputek 'wiedzę należy czerpać ze źródła',
zasięgnęłam opinii w brajtonowskim centrum sprzedaży biletów na krajowe podróże
drogą lądową czyli One Stop Travel
http://www.buses.co.uk/trips/onestop.aspx
Zostałam mile poinformowana, że owszem, o Londynie mogę zapomnieć, bo jest
jedno bezpośrednie połączenie w sobotę z Brighton do Salisbury o 9 rano.
Podróż trwa 2 godz. i 12 min, prowadzi przez Shoreham, Chichester, Littlehampton
i Southampton, by zakończyć się na stacji kolejowej Salisbury. Mogę stamtąd wrócić
w popołudniowej godzinie dnia następnego, kupując bilet w obie strony za 29 funtów.
Wprawdzie powrotny kurs przewidywał dwie przesiadki, ale dopiero następnego dnia,
więc nie zawracałam sobie tym głowy, zwłaszcza, że byłam zadowolona z ceny.
O Salisbury napiszę osobno. Spędziłam tam pół Soboty Wielkanocnej, by następnego
dnia rano udać się do Stonehenge.
Zbyt sobie wzięłam do serca owo 'rano', chcąc zyskać więcej czasu na zwiedzanie,
i na przystanku byłam już o 9-tej. Autobusy odjeżdżają co godzinę wprawdzie, ale
począwszy od 10-tej. Nim się zorientowałam, postanowiłam iść na pobliską stację
kolejową, skąd ów autobus wyrusza
(przystanek w centrum przy Cinema Odeon jest
drugim przystankiem gdzie wsiadają turyści do Stonehenge). I dobrze zrobiłam, bo
zyskałam dodatkowo przejazd miastem wraz z informacją co mijamy i gdzie.się
właśnie znajdujemy.
Bilet kosztował 27 funtów, cena obejmowała przejazd do Stonehenge, bilet do
kamieni ( co było bardzo wygodne, bo ominęła mnie tasiemcowa kolejka do kasy),
powrót , tym razem inną trasą, z możliwością wysiadki w Old Sarum, i załapania się
na następny autobus do Salisbury. Dokładne informacje :
http://www.thestonehengetour.info/
Ruszyliśmy więc na północ.
Tuż za przedmieściem Salisbury, zostaliśmy poinformowani, że po prawej stronie
możemy dostrzec wzgórze Old Sarum, które będzie można odwiedzić w drodze
powrotnej. Jedziemy dalej. Teren płaski, pola, łąki, sady.
Wkrótce skręcamy w lewo,
by ujrzeć...
Tak, to jest właśnie
parking samochodowy. Dopiero przed jedenastą rano. Kierowca wysadza nas na
parkingu dla autobusów, po przeciwnej stronie drogi. Czekamy jeszcze chwilę
by otrzymać bilet na teren odległego o 3 km Stonehenge.
Dla zmęczonych jest możliwość podjechania tam
takim właśnie autobusem.
Przyjemniej jednak przespacerować się ten niewielki kawałek drogi.
Patrząc na kolejkę do kasy, myślę, że warto było przyjechać tu żółtym autobusem
mając zapewniony bilet do kamieni.
Tych kilka osób na fot
to dopiero początek kolejki. Reszta poza kadrem.
Tuż za kasą centrum gastronomiczne i pamiątkarskie, gdzie można kupić wszystko
co się kojarzy, lub, co sprzedawcy chcą, żeby się kojarzyło. Nawet na opakowaniach
ciastek i kanapek napis 'stonehenge' :)
A nieco dalej :
chatynki jak z bajki.
Romantyczna wizja speców od rekonstrukcji. Wewnątrz pozamiatane, czysto,
pachnąco, szczapy równo porąbanych drewienek, starannie wyplecione kosze,
nawet półka drewniana, i dwa legowiska (siedziska?)
I jeszcze, coś, żeby wyobraźnia popracowała :
Damy radę?
Potem już do wyboru, trzy kilometry autobusem, piechotą drogą asfaltową
lub poprzez pastwiska.
Tłumy pogan ( w tym ja), którzy raczej nie myślą tak o sobie, no ale tak to wygląda.
Już naprawdę niedaleko
W oddali widać...
Jesteśmy tu :
A widzimy :
Reszta w następnym poście, bo prawie północ.
Będą kamienie, flora łąkowa i fauna okoliczna.
http://www.visitwiltshire.co.uk/explore
A kto wierzącemu zabroni być poganinem? Szkoda, że w takim tłumie ale może raczej trzeba myśleć w takiej energetycznej grupie.
ReplyDeleteNóżkami przebieram z niecierpliwości może nawet nie nad kamieniami, florą i fauną ale nad emocjami. Wielkanoc w Stonehenge to musi być Coś.