Translate

Sunday 30 November 2014

Saint ANDREW's Day

 
Może jeszcze zdążę przed północą?
Przecież dzisiaj Saint Andrew's Day -
Dzień Świętego Andrzeja patrona Szkocji.

Wprawdzie nigdy nie byłam w Szkocji i żyję wśród
Anglosaksonów a nie Celtów, spróbuję.
Szkoci mają jutro dzień wolny, tzw. Bank Holiday.
Nie pracują i nie idą do szkoły. To w związku
ze świętem patrona tego kraju Świętego Andrzeja.
Krzyż Świętego Andrzeja czyli Saltire widnieje
na szkockiej fladze. Stąd w tym dniu obchodzone
jest również Święto Flagi.
Celebruje się przez tydzień, skracając tym samym
adwentowy Czas Oczekiwania.

Szkocja leży nieco bardziej na północy, niektórzy
traktują ją jakby była 'jeszcze dalej niż północ',
więc pewnie trochę zimniej i ciemniej a z pewnością
bardziej wietrznie. W grudniu jest to bardziej odczuwalne.
Muzyka i tańce oraz jedzenie, trunki i towarzystwo
z pewnością rozpraszają nieco późnojesienne nastroje.
'Céilidh'  - tak Szkoci nazywają wieczór muzyki
i tradycyjnego tańca. I tak rozpoczynają pierwszy
tydzień grudnia.

Podobnie jak w Polsce, w wigilię tego dnia
dziewczęta szukają odpowiedzi na pytania dotyczące
ich przyszłego zamążpójścia.
Oprócz popularnego u nas lania wosku (z kształtu
należy wywnioskować zawód kandydata na męża),
jest inny sposób na uchylenie rąbka tajemnicy.
Rekwizytem pomocnym w tej metodzie jest jabłko.
O północy należy je obrać w taki sposób, by skórka
tworzyła jedna całość, po czym rzucić ją za siebie.
Z kształtu jaki uformuje się na podłodze, można
odczytać pierwszą literę imienia przyszłego męża.

Tańce szkockie, w różnych ich rodzajach i odmianach
łączy jedna cecha. Wymagają one od tancerza
niezłej kondycji fizycznej.

Kiedy wczorajszego wieczoru przechodziłam
przez North Laine, było pustawo, natomiast
mijane bary i restauracje wypełnione były po brzegi.
Nie sądzę, żeby miało to związek ze świętem
patrona Szkocji.
Po prostu łikendowy wieczór w Brajtonie.


 
 
 
 
 

I żeby nie było tak pusto z powodu braku fot
ilustrujących temat.


Kościół Świętego Andrzeja w Hove przy Church
Road, znajdujący się pomiędzy George Street
a Big Tesco.
Zwany 'starym' ponieważ w Hove znajduje się
drugi kościół pod tym wezwaniem przy
Waterloo Street (prawie w Brighton).

 

London Philharmonic Orchestra w BRIGHTON




Wczorajszy dzień był prawdziwym świętem.
Do Brajtonu zawitała London Philharmonic Orchestra.


Ewa, która śledzi takie sprawy na bieżąco
zaproponowała wspólne wyjście. Jej partner
ochoczo do nas dołączył. Jego Mama również.
I tak oto mieliśmy miły wieczór przy lampce wina.
Przedświąteczne spotkanie, bo przecież dzisiejszej
niedzieli rozpoczyna się Adwent.

A potem...

Wspaniałe, cudowne, absolutnie kosmiczne wydarzenie w sali koncertowej
Brighton Dome. Na pierwszy ogień koncert skrzypcowy Beethovena.
Hit klasyki, wykonany z taką świeżością, pasją i wirtuozerią,
że 'klękajcie narody'.

Dmitri Berlinsky, urodzony w Petersburgu rosyjski wirtuoz
jest prawdziwym zaklinaczem skrzypiec,
https://www.facebook.com/Dmitri.Berlinsky
docenianym nawet w Nowym Meksyku, gdzie w 'Albuquerque Journal' napisano
o nim : 'Berlinsky is a poet of the violin'.

Aziz Shokhakimov, dwudziestopięcioletni dyrygent
z Uzbekistanu emanował nieziemską energią.
https://www.youtube.com/watch?v=cBqoilbBQpI

To sprawiło, że oddzielenie między wykonawcami
a publicznością zniknęło. Istniała tylko Muzyka.
Po przerwie Pierwsza Symfonia Johannesa Brahmsa.
Shokhakimov dyryguje całym ciałem. Jest fantastyczny.
Orkiestra również. I to miejsce.

Brighton Dome ('dome' oznacza kopułę, jako rodzaj
zwieńczenia dachu), wraz z Royal Pavilion
i Pavilion Gardens tworzy kompleks, będący
najbardziej rozpoznawalnym miejscem w Brighton.

Styl architektoniczny zwany orientalnym najlepiej
określa popularna w Brajtonie nazwa dla tych budynków -
'Taj Mahal'.

Tak więc dziewiętnastowieczna muzyka, w pochodzącej
z tego samego okresu sali (z tym, że w owym czasie była
to stajnia), nieźle sie komponuje.

Wejście do Brighton Dome
( Church Street, Brighton BN1 1UE )
jest od strony deptaku Church Street, mającego swój początek
przy North Street (tej samej gdzie wieża z zegarem).


Do Brighton Station, przez North Laine jest jakieś
10 minut piechotą.

Saturday 29 November 2014

POGODA w Brighton (November - ostatni tydzień)


O pogodzie w Brajton w ostatnim tygodniu listopada
(czyli od 24.XI. do 29.XI.2014)
Po deszczowej, bardzo deszczowej (co znaczy, że lało dzień cały)
niedzieli, rozgwieżdżone nocne niebo i słoneczny poniedziałek.
6:30 rano 8'C i odczuwalny 'mroźny' chłód.
Dla mnie zimno.

We wtorek również 8'C ale deszczowo.

W środę mżawka, kapuśniaczek, mgiełka deszczowa. I ciemne
przedpołudnie.
Na trawniku u sąsiada wyrosły grzyby.


Czwartek pogodnie,z nadzieją na słoneczny dzień.
Dzień wprawdzie nie był słoneczny ale też nie deszczowy.
Krótka iluminacja słoneczna tuż przed zachodem widoczna
w Szorehamie i Hove.

         
Temperatura 13'C o godz. 6:30 rano, 14'C o  6:30 wieczorem.


Piątek 13'C rano bez deszczu ale ciemno.)
O 11tej słońce, o 18-tej 14'C. W ciągu dnia pewnie ok. 16'C.
Ktoś pozbierał wyrosłe przedwczoraj grzyby.


Sobota
Piękny słoneczny, bezwietrzny dzień. Rano i wieczorem
tzn. ok.6-tej i 18-tej  14'C.
W ciągu dnia ok. 17'-18'C. Odczuwalna na własnej skórze,
bowiem przez wczesnopopołudniowy kwadrans opalałam się
w lekkim negliżu na ławce przy Palmeira Square.

Thursday 27 November 2014

Buddyjska cafe


Lansdowne Road jest równoległą ulicą do Western Road.
Leży bardziej na północ, czyli dalej od morza.
Nie ma tu sklepów. Idąc nią czas nieco się wydłuża.
Pomiędzy kościołem Baptystów a jedną z synagog, mają swoje
miejsce buddyści



W głębi Peace Garden czyli Ogrodu Pokoju, znajduje się sporej
wielkości budynek - Bodhisattva Meditation Centre.


Oprócz medytacyjnych zajęć, kursów i rekolekcji,
można tu miło spędzić czas przy filiżance kawy, z książką
lub znajomymi.

World Peace Cafe to miejsce gdzie zasada 'przez żołądek
do serca'  jest jak najbardziej respektowana.
Stworzona z inspiracji Geshe Kelsang Gyatso stała się oazą
spokoju i relaksu.

Przemiła obsługa, pyszne jedzenie. Kawa zaparzana
i podawana według wszelkich zasad sztuki baristycznej,
z buddyjskim spokojem i uśmiechem, oraz pysznym
ciastem.
Nie ma tu restauracyjnego, konsumpcyjnego klimatu.


Do wyboru jest kilka sprawdzonych, wegetariańskich
potraw z kasz i warzyw. Zupa dnia nie stawia klienta
przed koniecznością wyboru. Jest zawsze jedna i pyszna.
Dla mnie najsmaczniejsza dyniowa. Nigdy nie jadłam
tak delikatnej, z wyważonymi proporcjami ziół.
Nie słodka, nie ostra, nie kwaśna.
Po prostu poezja liryczna:)
Buddyści zachwalają swoje zupy jako 'heart-warming'
co tłumaczone jest jako radujące serce czy też
podnoszące na duchu. Dla mnie i jedno i drugie.


Bodhisattva Centre’s Vegetarian World Peace Cafe
jest otwarta od wtorku do soboty
od godz.11-tej do 17-tej.
Ceny są niższe niż w głównych miejscach miasta.

Sunday 23 November 2014

BLUEGRASS z południowej Anglii



Żeby nie było, że tak szaro i listopadowo, zwłaszcza, że w Polsce
podobno zaczyna się zima, coś o roślinach.


Wiem, wiem, obiecałam poświęcić temu tematowi odrębną
kategorię. I tak będzie. Jednak póki co nie pozwalają mi na to
drobne zawirowania w moim związku z komputerem.
Dokonuję więc kolejnych wpisów w kategorii 'Njusy z Brajtonu'.
A ponieważ dopiero zaczynam, a temat jest jak nieodkryty
Wszechświat, mieści się w nim wszystko
(co dotyczy Brajtonu i okolicy oczywiście).


Zapraszam więc do obejrzenia mojego filmiku jutjubowego.
Zdjęcia są z październikowego DykeRoad parku, natomiast
muzyka i wykonanie Antonii Redding.

Więcej o niej napiszę w kategorii 'Ludzie i ludziska'.
Póki co, nie ma jeszcze tej kategorii, jest Antonia.
W mojej książce, której fragmenty pojawią się w grudniu
(nie wiem, jak dokonam wyboru, żeby się wszystko trzymało
kupy, bo w tej opowieści istnieją ścisłe powiązania,
i jeżeli pominę cokolwiek, całość może przestać być czytelna).
Więc w książce Antonia ma swoje miejsce.
Dyke Road Park też odgrywa znaczącą rolę.


'Bluegras z południowej Anglii' - jak określił muzykę Antonii
jej przyjaciel, również pojawiający się w mojej opowieści,
też nie jest bez znaczenia.
Zresztą muzyka i taniec wiele znaczą dla wszystkich
uczestników a zarazem twórców wydarzeń.

Zapraszam więc
Ladies and Gentelmen!
po raz pierwszy w Polsce
w niezależnej przestrzeni blogspota
Antonia Redding!
Nagrania dokonano w studio Joe Watsona w Brajtonie.
Enjoy!
https://www.youtube.com/watch?v=xhZoB8W-k58

Saturday 22 November 2014

POGODA w Brighton (November)


O pogodzie w Brighton w kończącym się tygodniu,
(czyli od poniedziałku 17.XI.2014 do soboty 22.XI.2014).

Po ostatnich deszczach (poniedziałek i wtorek), wypogodziło się,
wiatr ustał, temperatura utrzymywała się mniej więcej na tym
samym poziomie (po 6 rano i po 6 wieczorem 12, 11, 10 stopni C).
Z tym, że odczuwalna wyraźnie się zróżnicowała.
Czasem było 'mroźniej', innym razem 'cieplej'.
Wczoraj obudził się wiatr, niezbyt mocny, ale wiadomo.
Coś się zmieni.

A dzisiaj rano ogród po deszczu i nadzieja, że już się wypadało.
Płonna nadzieja, bo krople deszczu uderzają o wszystkie
możliwe podłoża. I słychać deszczowe bębenki.
Od południa jednak przestało padać. Lecz słońca nie widać.
Jak to w Brajtonie.


Jeżeli chodzi o pogodę, to nie przywiązuję się do tej minionej.
Zawsze mnie zadziwiało, kiedy ktoś wspominał, że zeszłego
lata było tak i tak. A już najwyższy mój podziw wzbudzały
opowieści, jak to np. 2004 w Boże Ciało padał grad, śnieg
spadł już w październiku, a Wielkanoc była w marcu.
Pasjonujące:)



Teraz ja dyscyplinuję się i usiłuję śledzić pogodę.
Ponieważ nie udałoby mi się zapamiętać jej kaprysów - zapisuję.
Pasjonujące :) Przyjemne. I mam nadzieję przydatne.
Poniższe zdjęcia oczywiście
"from Augustina's garden".


Friday 21 November 2014

Podróż STANSTED - BRIGHTON via Heathrow


Podróż STANSTED - BRIGHTON via Heathrow Airport
Nieco dłuższa i kosztowniejsza. Jak to wycieczka.
Wysiadam na lotnisku Stansted i wszystko jak zwykle.
Do momentu kupowania biletu. Bo oto niespodzianka!
Kasjer proponuje mi bezpośredni autobus do Brighton!
Naprawdę? Tak!

Oszołomiona szczęściem, płacę trzydzieści parę funtów,
nie myśląc, że z przesiadką w Londynie płacę trochę mniej
(nie wspomnę, że rozsądni i myślący bardziej ekonomicznie
załatwiają takie sprawy przez Internet).
Nie pytam też na którą godzinę dojedziemy do Brajtonu.
Pytam natomiast, z którego stanowiska, żeby przypadkiem
nie pomylić autobusów.

Piękny, słoneczny dzień.
Jedziemy i jedziemy. Trasa nieco odmienna niż zazwyczaj,
może jakaś równoległa?
Po jakimś czasie skręcamy. Coś się zaczyna zmieniać
w krajobrazie. Czyżby jakieś miasteczko?


Na szczęście kierowcy z National Ex. mają doceniany
przeze mnie zwyczaj witania podróżnych (zawsze zaczynając
grzecznym Panie i Panowie...) a następnie informowania
gdzie się właśnie znajdujemy. Tym razem zapowiedź brzmi,
że oto zbliżamy się do aeroportu Heathrow. Terminal I.


A potem kolejno Terminal II


III, IV i V

Heathrow jest największym
międzynarodowym lotniskiem w Europie.
Wikipedia podaje, że w 2013 roku przewinęło się przez
nie 72,367,054 pasażerów. Skopiowałam, żeby nie
pomylić cyferek. No, ale loty są do 90 krajów świata.
A ludzie latają (cokolwiek to znaczy).

Londynu nie widać, za to droga
robi się wielopasmowa, samochodów przybywa, robi
się ciasnawo, w związku z czym wszyscy zwalniają.
Prawdę mówiąc jedziemy niezaszybko.


Byłoby to całkiem miłe (w końcu prawie wycieczka),
gdyby nie nieciekawe widoki.
Jakieś parkany, trawy i krzewy umordowane
spalinami i hałasem.
I słońce coraz mocniej dogrzewa przez szyby.
No ale w końcu pojawiają się znajome widoki.
I wkrótce, moim zmęczonym oczom ukazuje się
Brighton and Hove.

Podaję jeszcze odległości lotnisk
od centrum Londynu  (w przybliżeniu) :



London Heathrow       34 km      na zachód
London Gatwick         42 km      na południe
London Stansted         44 km      na północ
London Southend       45 km      na wschód
London Luton             50 km      na północ

Thursday 20 November 2014

STANSTED - BRIGHTON via Victoria


Podróż Stansted - Brighton
via London Victoria Couch Station, to moja zwykła trasa z Rzeszowa.



Dwie godziny lotu i Ryanair ląduje w Stansted leżącym na północ od Londynu.

Przestawiam zegarek o godzinę. I o godzinę dzień staje się dłuższy.
Kupuję bilet autobusowy na londyński dworzec Victoria Couch Station,
skąd przesiadam się do autobusu jadącego do Brighton.

W Londynie czekam jakieś pół godziny, może trochę dłużej, nie pamiętam,
bo nie latam zbyt często. Mam za sobą ponad półtorej godziny jazdy,
z czego godzinę żółwim tempem przez Londyn. Dzięki temu podróż zamienia się w wycieczkę autokarową.
Raz nawet zdarzyło się, że kierowca informował pasażerów co właśnie
mogą podziwiać z okien autobusu. Ekstra bonus od National Express.

Po londyńskiej kawie wsiadam do kolejnego autobusu. Teraz też jedziemy drugie dobre półtorej godziny, w tym godzinę przez drugą połowę Londynu.
Ponieważ pora jest już bardziej popołudniowa, ruch na ulicach się zwiększył, a tym samym 
nasz autobus toczy się wolniej.

W końcu mijamy południowe przedmieścia i ruszamy prosto do Brajtonu.
Autostrada A23. Okolica przepiękna. Łagodne wzniesienia,
pasące się barany wełniane, drzewa, krzewy, zieloność. Autobus nabiera szybkości.
Jeszcze tylko przystanek Gatwick i za pół godziny jesteśmy w Brighton.

Mijamy Falmer, gdzie mieści się Uniwersytet, następnie Preston Park.
Autobus znacznie zwalnia, bo w mieście mimo późnego popołudnia ruch nie zmalał. 
Jedziemy ulicą Lewes Road, London Road,


 
mijamy kościół świętego Piotra, Royal Pavillion,


Old Steine,

i ostatni przystanek, tuż przy nadmorskich bulwarach Pool Valley Coach Station.
Stąd dwa kroki do całkiem przyzwoitego hostelu St. Christopher, trzy minuty do morskiego brzegu
(trzeba tylko przejść przez ruchliwą Kings Way, a to czasem trwa),
pięć minut do Brighton Pier, czyli mola, i tyle samo do Sea Life czyli rybnego zoo.

Sześć minut do przystanku dla autobusów miejskich przy tęczowym lokalu 'Revenge'.
A stamtąd można już jechać na wschód, wzdłuż wybrzeża do Eastbourne, po drodze mijając Newheaven, Seaford i Seven Sistars.
A pierwszym miasteczkiem w którym zatrzymuje się autobus jest należące do Brighton
moje ulubione Rottingdean.


Wednesday 19 November 2014

Podróż do BRIGHTON

Podróż do Brighton


Gdzie właściwie leży to miasto?

Nad morzem, w środkowej części
południowego wybrzeża Anglii,
w hrabstwie East Sussex.
Konkretnie nad kanałem La Manche
czyli jak mówią na tym brzegu -
English Channel.

Planując przylot samolotem najdogodniej
wybrać jest lotnisko Gatwick.
Pół godziny pociągiem na południe
i voila!

Możemy wysiąść na stacji Preston Park,
na dworcu głównym czyli Brighton Station
lub w Hove.

Brighton posiada też dobre połączenie
autobusowe (korzystam z National Express).
National Express zatrzymuje się
w kilku punktach Brajtonu.
Począwszy od Preston Park
a skończywszy na położonym tuż
przy brajtonowskim molo (Brighton
Pier) i diabelskim młynie (Brighton
Wheel) przystanku
Pool Valley Coach Station.

W Europie jest jedno Brighton (& Hove).
Angielskie.

W Kanadzie również jedno, w prowincji
Ontario, z tym, że znacznie mniejsze.
Znane dzięki 'Appelfest'.

W USA mają najwięcej Brajtonów.
Dwa w stanie Nowy Jork
i po jednym :
w Alabama, Kolorado, Michigan,
Massachussets i Vermont.

Jest jeszcze wieś nosząca tę samą
nazwę. Można ją zwiedzić udając się
do stanu Illinois.
I dwa małe Brajtony w stanach
Iowa i Tennesse.

Brighton z Kolorado ma w Polsce
siostrzane miasto - Ziębice na Dolnym
Śląsku.
Z Ziębic pochodzi mieszkający
i pracujący w USA operator filmowy
i reżyser Janusz Kamiński.
Tu również, urodziła się piosenkarka
Edyta Górniak.

Natomiast Brighton w Massachussets
jest dzielnicą Bostonu i jego nazwa
ma związek z angielskim Brighton and
Hove.

Jest jeszcze sporo Nowych Brajtonów.
Niektóre z nich znajdują się w Afryce
i Nowej Zelandii oraz w innych
częściach świata. I niekoniecznie
są nazwami miast.