Translate

Monday 30 November 2015

POGODA w Rzeszowie


O pogodzie w Rzeszowie w ostatnim tygodniu listopada
23.11 - 29.11.2015

Miałam nadzieję, że pierwszy śnieg zobaczę dopiero w grudniu.
Udawałam, że nie dostrzegam czapek i kapturów naciągniętych na
głowy przechodniów. Widząc zgubioną rękawiczkę, sądziłam,
że leży tak od zeszłej zimy i nikt jej dotąd nie podniósł.
Nawet wiadomość o wybudowaniu pierwszego ogrzewanego
przystanku MPK, potraktowałam jako ciekawostkę regionalną,
bez refleksji, że polska zima jest zimą z wszelkimi jej konsekwencjami.
A śniegi i mrozy są nieodłącznym elementem jej urody.

 

I jeden z tych elementów pojawił się szybciej niż się spodziewałam, myląc
przewidywania z pobożnymi życzeniami. Oczekiwany przez wszystkich
i zapowiadany w prognozach pogody śnieg, spadł  w ostatnim tygodniu
listopada. Oj, zimno! Jak zwykle pomyślałam, że to już na zawsze, i zima
nigdy się nie skończy. Nie żeby narzekać, ale tak jakoś, zdarzenie to
nie napawało mnie entuzjazmem.


A przecież taka jest kolej rzeczy. W ogrodzie Loli wszystko czekało na tę chwilę.
Uprzątnięte liście, wyzbierane orzechy, uporządkowane grządki.
Czas na zimową kołderkę.

No i jak nie uśmiechnąć się, widząc pierwszego śniegowego stworka :)


Nawet słońce pojawiło się w pierwszą niedzielę Adwentu...


a w ostatkową sobotę, niespodzianka :)
Odwiedziny moich Przyjaciół z miasteczka położonego 'jeszcze dalej niż Północ',
no może trochę się rozpędziłam. Chciałam napisać 'rzut beretem na północ' :)
Celebrowaliśmy nasze spotkanie, odchodzenie jesieni, nadchodzący Adwent,
i wigilię św. Andrzeja. Okazji aż nadto, stąd tort skomponowany smakowicie
pod każdym względem.
A że to czas wróżb, snuliśmy marzenia i plany, mieszczące się w ramach realności,
ale nieco wykraczające poza ogólnie przyjęte schematy. Z nadzieją na spełnienie,
z otwartością na  korektę jakiej dokona Życie.




Ale jesień nie była by jesienia, gdyby nie powszechny wśród moich wszystkich
Przyjaciół, trend przetwórstwa owocowo-warzywnego.
To dopiero kreatywność! Bywam obdarowywana  słoikami pełnymi
smakowitości, a ich zawartość przekracza granice fantazji. Jeszcze nigdy
nie spotkałam się z dwoma identycznymi przepisami na słoiczkową dynię
lub pigwę. Nie wspomnę o nalewkach. No a syrop z czeremchy to już
mistrzostwo euroregionu! W dodatku z niezwykłej spiżarni 'Na Zielonej' :)
Gracias!



Saturday 28 November 2015

Józef Wilkoń. Finisaż wystawy, czyli coś się zaczyna.


http://www.podkarpackazacheta.pl/jozef-wilkon-ilustracje-finisaz-wystawy,223.html
https://www.youtube.com/watch?v=SYLQDOPCRWU


Tygryski, koty, lisy i różne inne zwierzaki-przytulaki.
Ptaszki-rozgardiaszki rodem z Ptasiego Radia.
Królewskie pawie, z wszechświatami w wachlarzach z piór.
Tabuny dzikich koni pamiętających pradzieje,
i tych okiełzanych przez jeźdźców z antycznej Persji.



Świat Józefa Wilkonia. Akwarelowe opowieści. Miękkie, łagodne, przyjazne.
I to nie tylko za sprawą zastosowanej techniki malarskiej.
Patrząc na te obrazy, mam pewność, że Autor tworzy je z tym  szczególnym
rodzajem wrażliwości, wynikającym z zachwytu nad życiem.
Każde zwierzątko ma wyraźną osobowość, każda utrwalona chwila
zamyka w sobie konkretną emocję. No i to dzianie się...
Czekanie, zdziwienie, ucieczka, hałas, przyglądanie się, przekomarzanie,
zaciekawienie, słuchanie, wędrowanie, zamyślenie...
Kartka papieru zdaje się być klatką kliszy, utrwalającą ten jeden, jedyny
moment. Za sekundę wszystko się zmieni, mysz ucieknie, ptaki odlecą,
po koniach zostanie jedynie tuman kurzu.

A sam Autor?
Uśmiechnięty, otwarty, lubiący ludzi. Opowiada o swoim życiu, twórczości
i planach, i zdaje się nie mieć lat, na które wskazuje metryka.
Cierpliwie rozdaje autografy ustawionym w długiej kolejce uczestnikom
spotkania. A wielu z pośród nich zna osobiście, bowiem  jego związki
z Rzeszowem i Łańcutem datują się na odległe (a może nie), lata 60-te.












                                         
         
                                           Pan Józef nie tylko cierpliwie rozdaje autografy


                                        ale również daje się namówić na wspólną fotografię :)

I dla zainteresowanych:
http://theanimalarium.blogspot.com/2009/12/bestiarium-wilkonia-big-cats.html
Autorką bloga poświęconego "ciekawym i pięknym rzeczom" jest,
Laura Ottina

Thursday 26 November 2015

Autumnal time at home. Jesienny czas w domu




Listopad w Polsce, w moim ukochanym mieszkaniu, z widokiem na drzewa
i rzekę. Za rzeką betonowe blokowisko, które za sprawą tysiąca światełek
rozbłyskujących w oknach po zmroku, przemienia się w Gwiezdne Miasteczko.
Za dnia zaś, dostrzegam delikatną linię wzgórza, która podążając w kierunku
południa, nabiera konkretów, przekształcając się w pola i lasy.
Mój dom, moje siedlisko. Tak myślę siedząc w fotelu, otoczona sprawami
do załatwienia, które odwlekane, urastają do rangi problemów. Domowymi mini
remontami, spotkaniami, na które wciąż nie ma czasu, i wizją krótkiej zimy,
po której znów wyruszę w niedaleki świat.



Więc póki co, otulam się, podjadam, i czytam książki. Pozwalam sobie na
przyjemne życie w zgodzie z sobą, czego nie zawsze mam możliwość w stu
procentach doświadczać.
To jest to, co lubię i co sobie obiecałam. A gdy tylko wypadnę z tego rytmu,
ogarnia mnie chaos i ból głowy, zupełna katastrofa mentalna. I widzę, jak ważne
jest podążanie za swoim głosem, za swoimi potrzebami, wypełnianie danych
sobie obietnic. To jest własny rytm, własne tempo.
Wtedy przypomina mi się Camino.
Niby nie myślę o tym minionym czasie, ale on wciąż we mnie jest. W każdym razie
jego echo, które rzuca inne światło na doświadczane zdarzenia. Zmiana perspektywy,
to jest to, co zyskuje się oddalając od miejsca zamieszkania.


Nie zawsze muszą to być podróże rozumiane w dosłownym sensie. Czasami,
wystarczy za sprawą wyobraźni, unieść się nieco ponad swój dom, miasto, kraj,
rejon geograficzny.
A potem nieco wyżej, by ujrzeć całą naszą Planetę. Jeden cudowny organizm.
Żyjący, czujący,
I znów wrócić do swoich korzeni, będąc bogatszym o kolejną podróż.




Tuesday 17 November 2015

el CAMiNO del NORTE. Katedra w SANTiAGO de COMPOSTELA











Wreszcie sama Katedra. Ogromna, przestronna, jasna, pełna światła. Harmonijna,
przyjazna, bezpieczna przestrzeń.
Jej obecna forma wyrosła na bazie założeń architektury romańskiej
(z czasem wzbogacana elementami kolejnych stylów), nadaje jej monumentalny
charakter.
Osobiście uwielbiam styl romański. Nie ma tej niezdrowej egzaltacji gotyku,
niepokoju, jakie wnoszą strzeliste formy i wyłaniające się z mroku, barwione
kolorowymi witrażami, światła.
Budowle romańskie mają w sobie spokój, harmonię i ciszę. Jasny kamień, łukowe
sklepienia, solidne kolumny, przywodzą wspomnienie jońskich świątyń.







Katedra w Santiago urzekła mnie i oczarowała. Jej zapraszające piękno, otulająca
jasność, przenikające mury promienie światła... Otwartość.
Otwartość na każdego człowieka, który przekracza jej próg.
Niezależnie od jego wiary i niewiary.
Każdy jest tu we właściwym miejscu, o właściwym dla siebie czasie.





W Wikipedii znalazłam informację, że Compostela pochodzi z łacińskiego campus
stellae – co oznacza pole gwiazd, ze względu na cudowne wydarzenie związane
z powstaniem Katedry.
Zaś Jakub de Voragine w średniowiecznej "Złotej Legendzie" przytacza historię
Jakuba, która mogłaby by posłużyć za scenariusz filmu sensacyjno-fantastycznego
z elementami thrillera.
Cuda, walka, polityka, zawiść, rzucanie czarów, wiara, śmierć, zwycięstwo Dobra.
Oraz w dalszej części, pośmiertna historia Świętego Jakuba.
Tu już w historię wplątany jest Anioł Boży, bowiem uczniowie Jakuba, widząc
nikłość ludzkich poczynań i planów zdali się na Opatrzność. Anioł skierował ich
do Galicji, w krainie królowej Lupy. Była to złośliwa kobieta i robiła wszystko,
by uniemożliwić złożenie ciała Świętego do grobu.
Wymyślała utrudnienia i intrygi, jednak cuda wydarzające się za sprawą wiary
uczniów, udaremniły jej niecne poczynania. Królowa ustąpiła, przestała dokuczać
uczniom Jakuba i widząc, że Moc jest z nimi, przyjęła chrześcijaństwo.




Jakkolwiek by nie było, historia wciąż się powtarza. Dobro, zło,  zawiść, przemoc,
polityka, dezinformacja, intryga, ale też piękno, miłość, wiara, nadzieja. Człowieczeństwo.
I cudowne miejsca dokąd ludzie wciąż podążają...












                                My Way : https://www.youtube.com/watch?v=9Ypf5pp4zjk