Translate

Thursday 24 March 2016

Zwiastuny wiosny


Dopiero co rozpisywałam się o cudownej pogodzie, a już poczuwam się do
poczynienia drobnej korekty. Dzisiejszy wieczór (tzn. godziny 19-ta, 20-ta)
był zimny i wietrzny.
Żeby złagodzić to stwierdzenie, oraz zrównoważyć przewagę informacji
florystycznych na moim blogu, będzie o napotkanych zwierzętach.
Psów nie fotografuję, bo zauważyłam, że że tego nie lubią (a właściwie nie
lubią mojego podejścia do tematu).
Ptaki, nie są obiektami, które byłby zdolny uchwycić mój aparat.
Nieliczne poniżej






Koty. To jest moja fascynacja, którą zauważyłam na Wyspie.




Dla równowagi przedstawiciel psiego rodu, którego opiekun zniknął za drzwiami
sklepu



akcent sielski w mieście stołecznym (przy ścieżce rowerowej w pobliżu Duddingston
Loch)
oraz
absolutny mój zachwyt sprzed dwóch dni :


  (nie chodzi o tego pana, tylko jego skrzydlata koleżankę, z którą wspólnie zarabiają                           
przy Royal Mile). Sowa jest naprawdę całkiem żywa i za odpowiednią opłatą można się                                z nią sfotografować  (nie robi psikusów).                                                      





POGODA w Edynburgu


O pogodzie w jednym słowie : jest cudnie.
Drzewa wprawdzie nie mają jeszcze liści, ale rośliny cebulkowe rozkwitają.
Liczne skwery zamieniają się w krokusowe, żonkilowe czy przebiśniegowe łączki.
Ptactwo szaleje, ćwierkając, trelując, skrzecząc, kracząc na różne sposoby,
prześmiewając się, pohukując tworząc cudowną muzykę. Słowem, tokując wiosennie.
W ciągu kilkunastu minionych marcowych dni nie było deszczu, no może dwa, trzy
razy zdarzyła się mżawka. Od minionej soboty słonecznie, chociaż chłodno.
Wczoraj lekko chmurzasto. Dzisiaj, zgodnie z prognozą pogody, przelotne opady
(tylko rano, w ciągu dnia pogodnie, a późnym popołudniem znowu lekko pada).
W ciągu dnia ok. 10'C, nocą 5'C. W miniony łikend, zwłaszcza w sobotę było nawet
znacznie cieplej.
Nie ma wiatru, o którym się nasłuchałam przed przyjazdem. Ale może tak tu
wygląda marzec. Przynajmniej tegoroczne.



  Znad rzeczki i znad morza (pewne podobieństwo)















Takie to zwiastuny wiosny udało mi się zauważyć w Edynburgu, bądź co bądź
niemałym, stołecznym mieście.
Pisałam o żonkilowych łączkach, których jakoś nie ujęłam na zdjęciach, co nie
znaczy, że szansa stracona, bo właśnie teraz rozkwitają najmocniej. Więc na razie
jest to, co się znalazło po drodze.





Sunday 20 March 2016

HOLYROOD. Perfect Day


https://www.youtube.com/watch?v=QYEC4TZsy-Y
Zaczynam od muzyki, która towarzyszy mi w tle podczas zamieszczania
zdjęć z wczorajszego dnia.
Piękny, prawie trzygodzinny spacer po Holyrood. Zupełnie nieplanowany.
Owszem, jadąc autobusem (moja autobusowa trasa 'do miasta' daje mi możliwość
podziwiania góry od strony wschodniej) drogą Willowbrae Road (równoległą do
wybrzeża na wysokości Portobello), nieraz zastanawiałam się ile czasu zabiera
wejście na taką wysokość. Z mojej perspektywy, ludzie wyglądali jak patyczki
ustawione na skraju krawędzi, wydawali się odlegli i nierzeczywiści.


No i zdarzyło się.
Sobotni poranek nie zapowiadał ładnego dnia, to znaczy nie zanosiło się na słoneczną
pogodę według moich polskich kryteriów. Zapominam bowiem jeszcze niekiedy, że
na Wyspie, obowiązują inne zasady. I nie dotyczy to tylko zasad ruchu drogowego.
Dotyczy to, przede wszystkim praw naturalnych. Dlatego też, pochmurny poranek
nie przesądza o całości dnia w kolorze blue.
Pozbawiona tej refleksji, postanowiłam udać się do przybytku Sztuki, czyli Galerii
Narodowej, zachęcona nie tyleż zamiłowaniem do malarstwa europejskiego, co
'free admission', czyli bezpłatnym wejściem. O miejscach, które zapraszają do
bez dokonywania opłat wstępnych, napiszę przy innej okazji. Tu nadmieniam tylko,
żeby usprawiedliwić swoje sobotnie wyjście z domu w konkretnym celu, i konkretną,
rowerową dróżka.
I owa dróżka prowadząc wzdłuż południowego stoku Holyrood, zaprowadziła mnie
na jego łagodne zbocze. Zachęcona tą łagodnością, ośmielona obecnością ludzi
z psami a nawet z dziećmi, rozpoczęłam wędrowanie. Dodatkowym argumentem 'za'
było zauważalne i odczuwalne od jakiegoś czasu, rozsłonecznienie.
Ta wędrówka była dla mnie niezwykła z różnych powodów. Jednym z nich był
nieustanny zachwyt. I ciągłe zaskoczenia. I widok miasta, rozpościerającego się
u podnóża.








          Jezioro St. Margaret's Loch. W tle dzielnice Restalrig i Craigentinny (prawdopodobnie:)




                                        Na horyzoncie The Castle czyli edynburski Zamek

















                                         Widok na południowy wschód, skąd przybyłam



Następnym razem, lub kolejnym następnym,  wybiorę się na Arthur's Seat, czyli
szczyt, mierzący 251 metry n.p morza. A poza tym już jest to moje ukochane
miejsce w Edynburgu:)

Szczegóły :
http://www.historic-scotland.gov.uk/propertyoverview.htm?PropID=pl_125