Translate

Sunday, 19 March 2017

O pogodzie w Edynburgu i Rzeszowie. Marzec 2017



Pogoda w Edynburgu w połowie marca 2017.
Tak jak widać.
Poza tym wiało, padało, chmurzyło się, ochładzało, rozsłoneczniało
i błękitniało.
Stanowiło to (obok brexitu i wyborów amerykańskich) temat wiodący w rozmowach
na tematy ogólne.
Dni stawały się coraz dłuższe, co znacznie poprawiało nastroje i morale ludności.




























Poniżej
dzisiejsza niedziela, 19.III.2017


Trzy świtezianki zażywają słonecznej kąpieli...


Niedźwiedź Wojtek również...

... ale ta para już nie. Ciepłe ubranka nadal obowiązkowe.


Popołudniu niebo rozchmurzyło się na dobre. W Portobello prawie lato :


Prawie, bo słońce rozświetla, ale jeszcze nie ociepla.
Potomkom Wikingów wcale to nie przeszkadza, jak widać.



P.s
20 marca, pierwszy dzień wiosny. W Edynburgu bardzo zimno.
Kilka stopni powyżej zera, ale odczuwalnie bliżej zera.
Jutro też ma być chłodno.
Taka to wiosna...


Teraz parę słów o pogodzie w Rzeszowie w drugim tygodniu marca 2017
Zagościłam tam na bardzo krótko ze względów emocjonalnych i zdrowotnych.
W Edynburgu spędziłam rok i prawdę mówiąc tyle się działo, że nie było miejsca
na tęsknoty i sentymenty.
W ciągu tego czasu trzykrotnie zmieniłam mieszkanie, a z różnych innych powodów,
nie mogłam narzekać na monotonię stabilizacji:)


Z przyczyn obiektywnych  nie było możliwe odwiedzenie wszystkich Przyjaciół i miejsc.
Mam nadzieje, że zdarzy się to przy najbliższej okazji. Tymczasem przesyłam pocztówki
blogowe z wiosennymi pozdrowieniami:)


Pogoda zaskoczyła mnie tuż po wylądowaniu w Krakowie. Wieczór był naprawdę
ciepły. Nie wiem czy była to temperatura odczuwalna czy rzeczywista. W powietrzu
czuło się nadchodzącą wiosnę.


Leśny spacer. Odsłona zimowa, tyle, że bez śniegu. Za to słoneczny dzień,
błękitne niebo i sporo spacerowiczów.


Rzeszów. Miasto w którym zakotwiczyłam się jakiś czas temu.
Zdarzało mi się słyszeć opinie, że to już Bieszczady. Pewnie dlatego, że dla jadących
pociągami z głębi Polski, dotarcie na stacje Rzeszów oznaczało prawie kres podróży.
To, że do Sanoka jest jeszcze kilkadziesiąt kilometrów nie miało większego znaczenia.
Podobnie jak fakt, że Sanok to też jeszcze nie Bieszczady.
Tak czy owak, miasto wojewódzkie. Województwo nie Rzeszowskie ale Podkarpackie.
Karpaty łączą i dzielą wiele państw i narodów Europy. To, że lata temu, na stacji Rzeszów
była ostatnia lub przedostatnia przesiadka, kojarzyło te rejony z terenami górskimi.
I stąd pewnie nazwa województwa. Chociaż , żeby było konkretniej powinno ono nosić
nazwę Podbieszczadzkie.
Poza tym niedaleko stąd na Słowację i Ukrainę,
oraz Krakowa i  Lwowa  (do każdego z tych miast jest około 170 km).
Więcej innym razem mam nadzieję:)





Zdjęcia z okolic rzeszowskiego zamku (obecnie budynku sądowego).


Towarzyszyła mi szkocka muzyka. Kilka płyt przywiezionych z Edynburga.
Najczęściej przeze mnie słuchany
Matthew Dames
https://www.youtube.com/watch?v=Z1TC-naLSlI


Jeżeli ktoś dowiaduje się, że odwiedziłam Polskę, zaraz pojawia się pytanie
o jedzenie. Że takie dobre, że kiełbasa, schaby i ogólnie sztuka kulinarna.
Dla mnie nie ma to większego znaczenia, ale na dowód, ze to prawda
udokumentowane pyszności, jakimi mnie goszczono:)







No comments:

Post a Comment