Translate

Sunday 21 July 2019

SCOTTISH SUMMER... /How's the weather been over here?/




   Musselburgh, sobota, 10-ta rano.
   Trawa jeszcze nie obeschła po wczesnoporannym deszczu, a już niebo podświetlone
   błękitem zapowiada słoneczny, ciepły dzień. Prawdę mówiąc, zapowiadałoby może
   w innej, nie tak znowu odległej części Europy, bo szkocki dzień jest jak placek przekładaniec.
   Nie każda warstwa smakuje jednakowo.

   Przysiadam na ławce.
   Nade mną ogrom chmurzastego nieba, a przed - wody zatoki.
   Odpływ, więc plaża ucieka w głąb morza, odległość do przeciwległego brzegu maleje,
   można iść w kierunku horyzontu, co czasem czynię.
   Dzisiaj jednak siedzę sobie jak w sali z najlepszym ekranem kinowym. W oddali maleńkie
   postacie spacerują powoli kontemplując morskie dno. Mokre kamienie, glony, muszle...
   i zupełnie inna perspektywa.
   Za kilka dni woda przykryje tę część lądu. A za kolejnych kilka - odsłoni.
   Niezmienny rytm morza.

   W ciągu kilku chwil robi się ciepło, jakby słońce chciało zadośćuczynić wychłodniałym
   mieszkańcom Wyspy. A ci, wiedzeni instynktem czy doświadczeniem, powychodzili
   z domów by nasycić się szkockim latem.

   Wzrokiem przemierzam raz jeszcze linię horyzontu, i wracam do Prestonpans.

   Do przystanku (autobus numer 26 - 'mój' od czasów Portobello, teraz wozi mnie
   w przeciwnym kierunku) mam jakieś 5 minut.
   W tym krótkim czasie błękit znika przesłonięty z pozoru niewinnym, bladym obłokiem,
   robi się chłodniej, i zaczyna padać drobny deszcz. Na przystanku pojawiam się równo
   z autobusem i już bezpieczna, patrzę jak drobny deszcz przemienia się w ulewę.
   Mam nadzieję, że wkrótce przestanie, bo nie zabrałam parasola, a w tym wypadku
   kaptur kurtki zupełnie się nie sprawdzi.

















                               Prestonpans. Przystanek przy kręgielni. Do domu kilka minut
                               ale pozostaję pod daszkiem dobry kwadrans, bo końca ulewy
                               nie widać.











                              Po kilkunastu minutach jestem prawie pod domem. Pojawia się
                              tęcza, zjawisko tutaj dość częste. A dziesięć minut później słońce
                              zapowiada niczym niezkłócone popołudnie.
                              Pod wieczór zaczyna mocno wiać, i noc zaczyna się deszczem.
                              Szkockie lato...
                              Gwoli prawdy, pierwsze takie od początku mojego tutaj pobytu.
                              Wyjątkowo deszczowe, tak jak wyjątkowo chłodna była tegoroczna
                              wiosna.








                                                           ... "do lata piechotą"... :)

p.s
O pogodzie od niedzieli 21.07 do niedzieli 28.07.2019
Zdarzyły się dwa upalne dni w tym czasie, poza tym na przemian deszcze i słońce.
A w ten weekend 'déjà vu' z poprzedniej soboty. Czyli leje:)
Mam wrażenie, ze nie było lata, tylko długa wiosna, która nieoczekiwanie stała się
przedjesienią.
Niemniej, kocham szkockie lato:)
p.s
Niedzielne popołudnie słoneczne, jakże odmienne od poranka.
Jakim okaże się wieczór - czas pokaże...





No comments:

Post a Comment