trzeba (w moim przypadku) dodać "fado".
https://www.youtube.com/watch?v=pcaIuYSaX2Q
(Moje lizbońskie foty. Wykorzystałam muzykę fado. Śpiewa Luisa Vieira)
Więc fado...
To był jeden z powodów dla których wybrałam Lizbonę na tygodniowy
wyjazd. Teraz przypominam sobie siebie z tamtego czasu, kiedy chciało mi się
to wszystko opowiadać (niestety nie zapisywać) i pomyślałam, że przy najbliższej
okazji zaopatrzę się w dyktafon, z niejasnym postanowieniem, żeby kiedyś (?)
to spisać. Nie miałam pomysłu w jakim celu. Ale czy cel być musi? Niekoniecznie.
Więc wyraz ekspresji może okazać się wystarczającym powodem.
Gdybym to mówiła do mojego przyjaciela Paputka, w tym momencie przerwał by
mi grzecznie po raz drugi, przypominając : "może byś zaczęła wreszcie mówić
na temat?".
Niestety odbieganie od tematu jest moim niekontrolowanym nawykiem.
Tym razem, z obawy, że nikt nie będzie chciał czytać tego dalej, dyscyplinuję się
i wracam do Alfamy.
restauracjami poustawiano stoliki. Muzyka nie tylko rozprzestrzeniała się
w sposób nieograniczony ale też mieszała stylistycznie. Gdzieniegdzie
dominowała ta bardziej "nowoczesna", której jakość podkreślała moc głośników
i nawiązania do diskopolowej stylizacji.
Tuż obok tradycyjne fado w wykonaniu artystów zaprzyjaźnionych z właścicielami
restauracji. Nieco dalej występy spełniające oczekiwania turystów.
Szukałam mojego przedwczorajszego odkrycia, czyli niewielkiej knajpki, przed
którą do wejścia zapraszała reklama "Fado Today". Znalazłam.
Tutaj też stoliki wystawiono na zewnątrz, bo czerwcowa noc ciepła i długa
(chociaż krótka) .
Właśnie śpiewa Ana Marisa Gonçalves, młoda dziewczyna, którą wczoraj miałam
okazję podziwiać w tym właśnie miejscu. Poza tym, że pracuje tutaj
przygotowując te wszystkie smakowitości kuchni portugalskiej, jest przede
wszystkim pieśniarką. "Stara dusza" jak niektórzy określają takie osoby.
Śpiewa, jakby nosiła w sobie całą pamięć tego miejsca. Jakby przez
stulecia nigdy nie opuszczała tego miasta, a jeżeli już, to tylko po to, by
tęsknić.
Spory tłum zgromadził się przy okalającym stoliki, niskim, kolorowo
ustrojonym płotku. Marisa za każdym razem robi wrażenie na nowo
przybyłych, co jest wyrażane brawami i prośbą o bisy.
Na mnie również, chociaż autentyczny dramatyzm (Marisa nie udaje)
wynikający z nadmiernej wrażliwości trochę mnie niepokoi.
Ale tak to jest, gdy sztuka jest życiem.
Widzę jedną z pieśniarek, którą miałam przyjemność podziwiać przedwczoraj.
Ponieważ jest blisko, uśmiecham się i mówię "bom dia" a ona mnie poznaje
bo odpowiada "boa tarde" (przecież to wieczór) i kiwa ręką, żebym
weszła do ogródka. Nie potrafię wyjaśnić, że żadna ze mnie klientka.
Luisa (wkrótce poznałam jej imię i nazwisko) nie jest tym zainteresowana.
Bierze mnie za rękę i każe siadać przy portugalskiej parze. Para wcale nie jest
tym faktem zdziwiona. Odnoszę wrażenie, jakby właśnie na mnie czekali :)
Nie wiem co powiedzieć, bo języki obce nie są moją mocną stroną, więc
mówię "obrigada". Starsza pani pyta skąd jestem (jak się słusznie domyślam
bo zazwyczaj jest to pierwsze pytanie jakie pada przy tego typu okazjach).
Odpowiadam "Polonia". Potem wymiana imion. Dowiaduję się, że stolik
zajmują Francisca i Maximiano. I kolejne pytanie.
Podejrzewam, że chodzi o to, czy mi się tu podoba. Oczywiście, bardzo.
"I love Lisboa and fado". Nieźle. W naszej rozmowie zaistniał temat :)
Seniora patrzy na mnie życzliwiej. Pyta (jak się domyślam) czy znam
portugalskich muzyków. Odpowiadam wskazując na Luisę, Marisę i Marię,
które krzątają się wśród stolików, że te trzy królowe, tutaj stąd i że są
"amazing fadistas". I jeszcze Mariza, Ana Moura i boska Amalia oczywiście.
Moja rozmówczyni pokiwała głową akceptując moją opinię.
"A co sądzisz o tej, która właśnie śpiewa?" (Tak przynajmniej zgaduję. Trafnie,
jak się okazuje). Milczymy krótką chwilę, bo to nieznana mi jeszcze wokalistka.
Kocham muzykę "na żywo", zwłaszcza w Alfamie, ale obiektywnie mówiąc,
lata świetności ma ta pieśniarka za sobą. Ekspresja jest, ale przy braku emisji
głosu, trochę traci wyraz. Mimo to patrzę na nią z sympatią.
Francisca przygląda mi się surowo, wyczuwając, że nie chcę wyrazić się
zbyt krytycznie : "No jak?"
Wiem, że nie da się przed nią niczego ukryć i przecząco kręcę głową, że "nie".
Zyskuję tym uznanie mojej rozmówczyni, która wymienia jakieś uwagi ze swoim
mężem Maximiano.
Chwila przerwy między występami. Maximiano i Francisca proszą o rachunek.
Luisa nie ma dla nich czasu i pokazuje, żeby jeszcze siedzieli. Jak zauważam,
niesie CD do jednego ze stolików. Pokazuję, że ja też chcę. "O.k."
Kiedy do nas podchodzi, okazuje się, że to jej nagrania. Jest też druga płytka
Liliany Santos, która przed chwilą śpiewała. "Is she your's amigo?" - pytam,
bo od odpowiedzi uzależniam zakup. "Sim, amigo" - odpowiada Luisa.
W ten oto sposób weszłam w posiadanie dwóch CD z muzyką fado.
Niestety, nie mam fotografii.
Ale znalazłam na YouTube wszystkie trzy Królowe.
Więc najpierw LUiSA ViEiRA (jak sądzę właścicielka restauracji)
https://www.youtube.com/watch?v=mmJ2PblCb1Y
MARiA ARGENTiNA
https://www.youtube.com/watch?v=YM6k9P2T0hA
i wspomniana wcześniej ANA MARiSA GONçALVES
https://www.youtube.com/watch?v=jQgE-w1ktQM
https://www.youtube.com/watch?v=GybY7bUt7yg
No comments:
Post a Comment