Translate

Sunday, 7 December 2014

'BLUEGRASS'. Moja pierwsza ksiażka.


'BLUEGRASS'
Prawdę mówiąc, moja pierwsza książka w późnodorosłym życiu.
I pierwsza przekraczająca objętość opowiadania.
Zaczęłam ją pisać w połowie czerwca a skończyłam w połowie października 2014.
W tym też czasie rozgrywa się cała historia.

Książkę pisałam w Hove. Główne postacie czyli Paputek i Żyrafka Gienia
pojawiły się ponad rok temu. Były mi bardzo bliskie. Można powiedzieć, że wiedziałam
o nich wszystko. Niekiedy zapisywałam fragmenty ich rozmów, ale kartki z tymi
zapiskami gdzieś się zawieruszały. Prawdę mówiąc, nie próbowałam ich odnaleźć. W żartach przytaczając jakiś cytat, mówiłam do mojej współlokatorki i przyjaciółki Ewy, z którą wtedy 
dzieliłam mieszkanie a przy okazji smutki i radości, że zamieszczę to w swojej książce. 
I więcej planów nie było.
Wiązało się to z moim przekonaniem (potwierdzonym przez późniejsze doświadczenie)
że do pisania  potrzebny jest pewien rodzaj komfortu. Odpowiednie miejsce, czas, pieniądze 
na życie i indywidualnie pojmowany święty sposób.
O Gieni wiedziała jeszcze dwójka moich przyjaciół w Polsce.
Przy okazji naszych rozmów zazwyczaj padało pytanie 'a co u Gieni?' I prośba 'zapisuj!'
W tym czasie pojawiła się też Mocarelka. I nikt więcej.

Podczas mojego wiosennego pobytu w Polsce, kiedy wiedziałam już, że w maju przyjeżdżam 
po raz drugi do Brighton and Hove (nie wiedząc gdzie będę mieszkać, pracować i jak długo tu pozostanę), Gienia stała mi się jeszcze bliższa.
Rozmawiałam o tym z moim przyjacielem Arturem, który dosłownie wcisnął mi książkę 
Julii Cameron z prośbą, bym koniecznie zabrała ją ze sobą do Anglii.
Nie wiem jak to się stało, ale książkę zabrałam i wylądowałam z nią na lotnisku Gatwick.
W Hove czekał na mnie pokój, który znalazła dla mnie Neda - moja przewodniczka
po świecie tańca 5 Rytmów. Znalazłam też pracę dobrą na tamtą chwilę (czyli na jeden miesiąc, 
by uwierzyć, że zawsze cos się znajdzie :). Ale dobrą tylko na tę chwilę, w żadnym wypadku 
nie na dłużej :)

I zaczęłam tydzień po tygodniu pracować z Julią Cameron. Codziennie pisałam 'poranne strony'. 
Nie zawsze rano. Wykonywałam zadania (nie zawsze wszystkie). Obserwowałam i zauważałam 
co dzieje się w mojej rzeczywistości. Było to bardzo absorbujące i wymagające dyscypliny zajęcie. 

Ta praca była jak uprawa ogrodu. Sianie, sadzenie, pielęgnacja, obserwacja, wsłuchiwanie się, cierpliwość, zniechęcenie, ciekawość, dojrzewanie i czas. Czas 90-ciu dni. Przypomniałam sobie 
tę zasadę medycyny chińskiej. W tej pracy też obowiązywała.

Po jakiś dwóch, może trzech tygodniach zaczęłam pisać książkę.
Byłam szczera ze sobą i pamiętałam o swoim przekonaniu, że do pisania
muszą być spełnione konkretne warunki. W moim przypadku musiałam mieć spokój i życiowy
komfort. To wykluczało ciężką pracę. I to dawało mi Życie. Po prostu nie miałam pracy.
Oczywiście próbowałam , starałam się, szukałam i nic - (oczywiście:) z tego nie wychodziło.
To było niezwyczajne, bo nawet, gdy wydawało sie , ze już jest, jakieś niedoprecyzowania,
pomyłki, czy tzw. złośliwość rzeczy martwych. 

Książka pisała się sama. W odpowiednich momentach pojawiały się nowe postacie,
które opowiadały swoje historie. Wszystko wiązało się ze sobą. Każda z tych osób zajmuje ważne, 
nie wyznaczone ilością poświęconych jej wersów, miejsce.


Więc. Czas akcji : czerwiec - październik 2014.
Miejsce : Brighton, Hove, Albuquerque, Monterey, Acoma, Kraków,
Rzeszów, Rottingdean.

Wszystkie osoby są ze sobą powiązane, nawet jeżeli nie spotkały się osobiście.
Na razie przedstawiam Żyrafkę Gienię (tak sama się przedstawia)
Paputka (tak nazywano go w dzieciństwie i tak zwracają się do niego przyjaciele)
Wujka Zuni z Nowego Meksyku oraz Ciocię Ritę obecnie mieszkającą w Acoma.
Książka jest mocno wielowątkowa, i w trakcie pisania wydawała mi się spójna. Obawiam się
jednak, że taka tylko mi się  wydawała:)
Zamieszczam więc niewielkie fragmenty, które (tu myślę intencjonalnie) pozwolą Czytelnikowi
poznaćjej ogólny zarys.
 
Pierwszy fragment 'BLUEGRASS' już dzisiaj, w następnym poście.
Enjoy!

No comments:

Post a Comment