Translate

Sunday, 25 January 2015

'BLUEGRASS'. Fragment Dziesiąty.



Antoni  (... )
Łódkę kupił jeszcze przed emeryturą. Nie miał natury żeglarza. Lubił wprawdzie pływać
wzdłuż  morskich wybrzeży, rzekami i kanałami. Podobało mu się życie na łodzi, ale nie
pociągał go żywioł oceanu i wielkie wyzwania.
Z Tuluzy mógł wypływać zarówno na Morze Śródziemne, jak i na Atlantyk.
W XVII wieku wybudowano 'Canal du Midi', który połączony z 'Canal de Garonne',
utworzył 'canal des deux mers', dwustukilometrowy szlak wodny, łączący Atlantyk z
Morzem Śródziemnym.  Z nieznanych sobie powodów, Antoniego pociagało południowe
wybrzeże Anglii. Nie wiedział dlaczego, ale tęsknił za tymi miejscami, podczas zimowych
miesięcy w Arcachon.
Nigdy nie spotkał Sybil. Zbyt późno dowiedział sie o jej istnieniu. Matka zmarła w Kanadzie.
A on, dopiero kilka lat po jej śmierci, likwidując mieszkanie w Tuluzie, odnalazł na strychu
jej korespondencję z Sybil. Antoni wywnioskował, że znały się w dzieciństwie a potem straciły
kontakt. Ponownie odzyskały go na początku lat sześćdziesiątych. Antoni nie zdawał sobie
sprawy, że matka pielęgnowała swój ból i urazę tak bardzo, że irytowały ją podtrzymujące na
duchu listy Sybil i tym samym znajomość wygasła. On sam polubił Sybil i chciał ją poznać,
odwlekał to jednak i Sybil umarła, zanim zdecydował się ją odwiedzić. A szkoda.
Pozostało motto na ławce w parku i te same słowa w nazwie łodzi Antoniego.
Oraz Gienia, która przypadkowo połączyła te dwie historie.

    'XXVII'

    Ciocia Lola z niedowierzaniem oglądała srebrną bransoletkę.
"To naprawdę dla mnie?" - zapytała nieśmiało.
"Tak, Ciociu Lolu" - Paputek z zadowoleniem obserwował jej reakcję - "Ciocia Rita wymyśliła,
że bransoletka. Wujek Zuni zaprojektował ją z myślą o tobie. A w Albuquerqe wykonał ją
indiański jubiler."  
Ciocia Lola przymknęła oczy i delikatnie przesunęła dłonią po powierzchni.
"Tak, czuję, że jest stworzona z myślą o mnie. Dziękuję... Ta ważka, taka piękna. I jeleń..
Dziękuję Paputku."
"Podziękuj Cioci Ricie i Wujkowi Zuni. To od nich. Ja tylko przekazałem i w dodatku,
byłbym o tym zapomniał. Tak mi tu u ciebie dobrze, że nawet nie wiem, jaki jest dzień."
"Piękny, jesienny i jutro jedziemy do Rezerwatu Bobrów. Darek wymyślił tę wycieczkę.
Będzie cudnie, zobaczysz." -  co do tego, Ciocia Lola była pewna.
Wiedziała już, że Paputek z wszystkiego cieszy się jak dziecko i docenia nawet najdrobniejszy przejaw gościnności. Zresztą wiedziała o tym od poczatku. Założyła bransoletkę i podeszła
do lustra, chcąc zobaczyć, jak prezentuje się z daleka.
"Dwa takie piękne symbole..." - przyjrzała im się jeszcze raz z bliska
"Wiesz Ciociu Lolu, że Indianie też mają swój horoskop? Dwanaście znaków. Ptaki, wąż, łosoś
oraz różne leśne zwierzęta." - powiedział Paputek. Ciocia Lola zastanowiła się :
"Hm... nie jestem pewna, co do ważki... ale z pewnością jest tam jeleń!"
"Bingo!" - ucieszył się Paputek - "Opowiem ci moją przygodę z jeleniem.

Kiedy byłem mały, zachowywałem się okropnie.
Wprawdzie nikt z rodziny nigdy mi tego nie wypomniał, to wiem, że wszystkie Ciocie,
które się mną opiekowały miały prawdziwe utrapienie. Pewnego dnia uciekłem z pueblo na pustkowie. Biegałem goły wśród kaktusów nie mając pojęcia o niebezpieczeństwach, jakie tam czyhają. Szczególnym zagrożeniem są węże. Indiane potrafią się z nimi dogadać, ale nawiązują
z nimi kontakt wcześniej, zanim wejdą na ich terytorium. Najgorszą rzeczą jest niespodziewane napatoczenie się na węża. Oj, nie jest wtedy za wesoło. A mi to nawet do mojej niefrasobliwej
głowy nie przyszło!

Robiło się coraz goręcej. Chciało mi się pić i postanowiłem wrócić do wioski. Ale nie
wiedziałem gdzie ona jest.Z tego rozbrykania i słońca, zupełnie straciłem orientację. Położyłem
się na ziemi, bo poczułem ogromne zmęczenie. I myślałem, że tak zostanę, bo zupełnie straciłem
siły. Zacząłem płakać, bo dopiero wtedy pomyślałem, że nikt nie wie, gdzie jestem. Właściwie,
to jak pamiętam, darłem się w niebogłosy" - Paputek pokręcił głową - "Naprawdę taki byłem."
Ciocia Lola wczuła się w sytuację, bo z niepokojem zapytała :
"No, ale jak to się skończyło?"
Paputek kontynuował :
"Leżałem tak i płakałem, pociągając nosem. Z tego gorąca zacząłem mieć dreszcze, a nie
wiedziałem, gdzie rzuciłem swoje ubranie.
Wtedy poczułem, że ktoś ociera mi łzy. Otworzyłem oczy. Tuż przy moim policzku zobaczyłem nozdrza. Kiedy popatrzyłem nieco wyżej - oczy, a na końcu strasznie wielkie uszy, które
wachlowały moją rozgrzaną głowę. Ciociu Lolu! Nie masz pojęcia jakie to zrobiło na mnie
wrażenie! Słyszałem wiele opowieści o jeleniach, widziałem nawet taniec.
Pamiętam, że naśladowałem ruchy tancerzy jeszcze w tydzień po ceremonii, pohukując sobie
do rytmu. Naprawdę, co jak co, ale nie było im ze mną nudno" - roześmiał się Paputek patrząc
w zaciekawione oczy Cioci Loli. Ciocia Lola wierzyła. Jakoś nietrudno jej było wyobrazić sobie małego Paputka.
"I wtedy, na tym pustkowiu, odnalazł mnie jeleń! Wiedziałem, że zaprowadzi mnie do domu. Potrącał mnie nosem a ja słyszałem jak mówi 'rusz się wreszcie, idziemy do domu'. No więc podniosłem się z ziemi i na miękkich nogach ruszyłem za nim. Niestety, byłem tak wyczerpany,
że nie dałem rady.
I wtedy jeleń przyklęknął, a ja jakimś cudem wdrapałem się na jego grzbiet. Objąłem ramionami
jego szyję i przywarłem całym ciałem do grzbietu. I tak dotarliśmy do pueblo.
Oj, dostało mi się wtedy. Wprawdzie moje zniknięcie nie trwało długo, a Ciocia Rita myślała,
że jestem u Pabla, który miał wtedy sklep i czasem tam przesiadywałem. Ale gdy tylko
zorientowali się, że zniknąłem...
Wujek Zuni przebywał wtedy na jakiejś konferencji w Santa Fe. I to od Cioci Rity usłyszałem,
co mi się należało."
"A co z jeleniem?" - zapytała Ciocia Lola
"Bez strachu wszedł do wioski i zostawił mnie pierwszemu napotkanemu mieszkańcowi." - powiedział Paputek - "A potem pięknymi susami opuścił pueblo. Tak to się skończyło."
"Naprawdę niezwykła historia" - Ciocia Lola nie kryła zdziwienia - "I bardzo indiańska"
Paputek zamyślił się
"Z perspektywy czasu, wszystko inaczej wygląda. Taraz, kiedy byłem w Nowym Meksyku,
na wiele spraw spojrzałem na nowo. To znaczy spojrzałem, bo przypomniałem sobie o nich.
Dużo rozmawialiśmy z Wujkiem Zuni. Wiele doświadczyłem odwiedzając różne miejsca.
Przeżyłem ponowne spotkanie z jeleniem. Wujek Zuni powiedział mi teraz, że wtedy, kiedy zaginąłem i Ciocia Rita zadzwoniła do niego, wiedział, że jest to moja inicjacja. Była to też wiadomość dla nich wszystkich, żeby nigdy nie martwili się o mnie. Pablo, który zaraz
wyjechał swoją terenówką, żeby mnie szukać, był cały czas w kontakcie z Wujkiem Zuni.
Przez lornetkę zobaczył jelenia ze mną na grzbiecie i zaraz przekazał tę wiadomość.
Wujek Zuni powiedzial wtedy do niego : 'Nie przeszkadzaj. Pozwól im zakończyć tę przygodę.'
Jestem pełen podziwu dla niego. Zawsze ma w sobie taką ufność. Wie, że ta Planeta jest bezpiecznym miejscem dla tych, którzy wiedzą, bo czują."


Następnego dnia Ciocia Lola wstała nieco wcześniej, by przygotować wycieczkowy kosz
z pysznościami. Ponieważ było jeszcze sporo czasu, Paputek zaproponował :
"Zejdę do ogrodu. Pora, żebym go wreszcie przywitał."
I zszedł na dół. Gdy tylko zamknął za sobą główne drzwi, zatrzymały go pelargonie.
Miały ten sam purpurowo-czerwony odcień, co te na parapecie u Cioci Rity.
Paputek nie poświęcił im zbyt wiele uwagi, bowiem ogród przywoływał go gwałtownie.

Delikatnym szeptem powitała go magnolia. Opowiadała o swoim pięknie. Paputek przystanął,
by wysłuchać jej pieśni :
"Mówią o mnie 'księżniczka', kiedy budzę się z zimowego snu. A ja rumienię się od stóp
do głów. Odpowiadam 'dziękuję' i wiatr zanosi te słowa każdemu, kto na mnie patrzy.
'Jak tu miło' - słyszę - 'Nadeszła wreszcie wiosna!'
A ja rzucam im kwiaty pod nogi. I jestem taka szczęśliwa. I kiedy nie mam już ani jednego
płatka, stroję się w ciemną, satynową zieleń.
'Och, zrobiło się tak gorąco' - dobiegają mnie narzekania.
Więc pochylam się nisko, by człowiek znalazł wytchnienie w moim cieniu.
'Jak dobrze, że można odpocząć na tej ławeczce pod magnolią' - słyszę.
'Jak dobrze' - odpowiadam. 
Nadchodzą letnie burze.  Koncertujemy wtedy z kroplami deszczu. To dopiero muzyka!
Pewnego dnia ktoś wzdycha : 'Robi się coraz chłodniej'.
A ja bawiąc się promieniami zachodzącego słońca zrzucam liście i nucę :
'Pora rozbierać się do snu...' "
"Dziękuję ci księżniczko" - powiedział Paputek, kiedy spadający liść smagnął jego policzek.

Minął kępy ziół. Krzewy, które zaczęły tracić liście. Krzaki porzeczek i malin. Zauważył
oplecioną winogronem pergolę. Odwrócił się, bowiem poczuł słodki zapach.
"Zjedz mnie" - usłyszał niemal równocześnie z odgłosem spadającego na ziemię owocu.
"Jakie jest twoje imię?" - zaciekawił się
"Magda, Magi da, Magija gija da" - grusza śmiała się złociście
Paputek schylił się po gruszkę. Jej zapach był oszałamiający. Trzymał ją za ogonek i pozwalał
by kołysała się tuż przed jego nosem. Znudziło mu się to wkrótce i usiadł na niskiej ławeczce
pod wielkim drzewem... Drzewem!
Paputek zadrżał i zerwał się na równe nogi. Nie zdążył nawet pomyśleć 'o ja głupi', co w jego kategoriach byłoby w tym wypadku w pełni uzasadnione. To ten głos przywoływał go z głębi ogrodu! A on dał się zwieść słodkim opowieściom...
Spojrzał w górę. Na tle błękitnego nieba rysowały się srebrne gałęzie. Nieliczne, pożółkłe liście drżały na wietrze,  jakby z obawy przed upadkiem na ziemię. Paputek pokłonił się. A potem
podszedł do Strażnika Ogrodu i objął go z miłością.
Ciocia Lola, która wyszła na balkon, by zawołać Paputka na śniadanie, patrzyła wzruszona
na tę scenę. I widziała jak cały ogród faluje od 'ochów' i 'achów' wszystkich jego mieszkańców.

( ... )
Dzisiaj mijał czwarty dzień pobytu Paputka w Rzeszowie. Plus trzy dni w Krakowie...
Czas tak szybko biegnie.
"Paputku" - zapytał Darek - "Ciocia Lola mówiła mi, że dużo wiesz o zwierzętach"
"Tak raczej średnio niż dużo" - określił  Paputek swój stan wiedzy - "I nie o wszystkich. A co chciałbyś wiedzieć?"
Darek zastanowił się. Właściwie miał kilka pytań. Jednak najbardziej interesowało go :
"Dlaczego Wujek Zuni wybrał ważkę i jelenia na bransoletkę dla Cioci Loli?"
"Nie wiem dlaczego" - Paputek naprawdę nie wiedział. Po raz pierwszy zobaczył gotową
bransoletkę w chwili, gdy Ciocia Lola rozpakowała prezent. Wiedział wprawdzie o pomyśle,
o ważce i jeleniu, ale uważał to za oczywistei nie wchodził w szczegóły. Teraz zastanowił się.
"Naprawdę nie wiem dlaczego, Darku. Ale mogę opowiedzieć, co wiem o jeleniu i ważce
i wtedy sami będziecie wiedzieć.
"No to mów" - Darek nie mógł się doczekać paputkowej opowieści.
"Zacząć od ważki, czy od jelenia?" - zapytał Paputek
"Od ważki" - wtrąciła się do rozmowy Ciocia Lola.
"Moja wiedza o ważkach, jak zresztą o wszystkim, pochodzi z różnych zródeł. Z indiańskich opowieści, to wiadomo. Od Stevena, który był moim nauczycielem, to też. Poza tym własne koncepcje. Steven na przykład, lubił zabierać mnie w różne miejsca i tam prowadził wykłady. Najczęściej chodziliśmy do Muzeum Historii Naturalnej albo do Planetarium. Pretekstem do
wykładu mógł być zarówno wulkan, jak skamielina. Steven łatwo przechodził od jednej
dziedziny wiedzy do drugiej.
Gdybyście zapytali go na przykład o ważkę, zacząłby od prehistorii. Od paleontologii
przeszedłby do geologii. Następnie skupiłby się na biologii. Zatrzymał dłużej  przy entomologii
a potem poprzez aerodynamikę i grawitację, mógłby poprzestać na Leonardzie da Vinci.
Ale to tylko jedna z opcji. Równie prawdopodobne byłoby, że pominąłby Leonarda i przeszedł
do budowy helikoptera. Od helikoptera do masowej produkcji broni, no i wtedy zaczęłoby się...
kto rządzi światem, korporacje i koncerny, wszelkie 'izmy', itede. Po czym kazałby mi iść
do domu, bo ciśnienie tak mu podskoczyło, że tylko wizyta w irlandzkiej piwiarni może
uratować mu życie."   
Ciocia Lola uśmiechnęła się i powiedziała :
"Ale przyznaj Paputku, że Steven dał się lubić."
Paputek westchnął :
"O tak. Bardzo go lubiłem... Nie mieszka już w Albuquerque. Wyjechał do Kanady i tam
próbuje być szczęśliwy. No, ale wracając tematu... Z tego co wiem, ważki są najstarszymi
owadami na Ziemi. W dodatku poza rozmiarami, niewiele się zmieniły od 350 tysięcy lat.
Mimo, że polują głównie na mniejsze i większe owady, potrafią niekiedy zaatakować
siebie nawzajem. Większość życia spędzają w wodzie. Są bardzo szybkie. Nie są wcale takie
kruche i delikatne tak, jak wyglądają. Są naprawdę wyjątkowo wytrzymałe. To ludzi zastanawia
i fascynuje.  Dla mnie jest oczywiste, że te skojarzenia i zastanowienia sprawiły, że właściwie
dla różnych, często odległych kultur ważka symbolizuje podobne wartości. Szczęście, dobrobyt, powodzenie, harmonię... Indianie uważają ją za symbol nieśmiertelności i odrodzenia poprzez zmianę. Z kolei świadoma zmiana jest możliwa przy koncentracji na teraźniejszości.
Bycie w teraźniejszości przynosi spokój i harmonię. To z kolei oprócz dobrego samopoczucia, pozwala głębiej wniknąć istotę życia. A to może być punktem wyjścia do dalszych poszukiwań. Jeżeli ktoś lubi oczywiście." -  zastrzegł się Paputek
"A jak ty to widzisz?" - zapytał Darek
"Tak jak Indianie." - odpowiedział Paputek - "Obserwuję. Wnikam. Odczuwam. Interpretuję. Niekiedy zostawiam, dodając znak zapytania.
"Ciocia Lola westchnęła : "Ach, te pytajniki... Lubię je, chociaż czasami kręci się od nich
w głowie."
"Oj, kręci się. Ale jak uda się postawić je pod ścianą, od razu prostują się w wykrzykniki" -
dorzucił Darek.
"W całe tuziny wykrzykników!" - Paputek ozdobił swoje odkrycie wykrzyknikiem. Żeby było
 'a propos'.
Zatrzymali się na skraju lasu. Porozdzielali między siebie przygotowane jedzenie i wodę.
Każdy miał nieść swoje. Darka mianowali przywódcą stada, co było oczywiste, bo w końcu to
on zaproponował tę wycieczkę. No i znał to miejsce.Paputek wygrzebał z plecaka kawałek
czerwonej tasiemki i zawiązał ją na przegubie darkowej dłoni.
"Musimy wiedzieć kto jest przewodnikiem. Jakby nas zakręciło, Darek podnosi rękę w górę
i woła 'Aloha! W szeregu zbiórka!'. Zgadzacie się?"
"A mamy coś do gadania?" - roześmiał się Darek.

Paputek podszedł do dużej tablicy informacyjnej. Tekst napisano w nieznanym mu jeszcze
języku. Za to na umieszczonychtam fotografiach rozpoznał bobra i... jelenia.
"To miejsce jest przygotowane dla tych, którzy chcą się czegoś konkretnego dowiedzieć.
Jak nazywa się jakaś roślina, drzewo czy ptak. Czy to, co widzą, to jest bobrza tama i co
się dzieje w kopcu mrówek. Stąd co jakiś czas pojawiają się tablice informacyjne i miejsca na odpoczynek. Nie ma jak zabłądzić.
"Chyba, że się bardzo chce. Mocarelka zabłądziła raz na plaży w Szorehamie." - wtrącił Paputek
"Kto to jest Mocarelka?" - zapytali jednocześnie Darek i Ciocia Lola (Ciocia Lola z wyraźnie większym zainteresowaniem)
"Wynajmuję od niej mieszkanie. I tyle. Naprawdę Ciociu Lolu" - uśmiechnął się do niej
i mrugnął do Darka - "Ale, to znaczy...
"Nie" - Darek odgadł pytanie - "Nie pójdziemy szlakiem dla wycieczek szkolnych. Idziemy
szlakiem jelenia."
"Tak właśnie myślałem" - uspokoił się Paputek.

Ciocia Lola pozostała zamyślona. Kochała las. Czuła się dobrze wśród drzew. Tylko ten jesienny czas tak ją nastrajał... O tej porze roku przyroda stroiła się jak na karnawał. Jak zawsze przed długimi, zimowymi miesiącami. Zieleń liści przekształcała się w zupełnie nowe kolory. Żółcie, pomarańcze, czerwienie i brązy. Alchemia...
Paputek podszedł do wysokiego buka. Położył rękę na sercu i popatrzył w górę na koronę drzewa.
"Witaj Strażniku! Pozdrawiamy cię i dziękujemy za zaproszenie. Przychodzimy z pokojem
w sercach i pozostawimy naszą wdzięczność i błogosławieństwo."
Ciocia Lola i Darek powitali las na swój sposób. I wyruszyli.
Każdy podążał swoją ścieżką. Niekiedy ich drogi łączyły się, niekiedy szli razem, by zaraz rozpierzchnąć się, każdy w swoją własną historię. Mijali jary, potoki, wodospady, leśne ostępy. Mieszkańcy lasu przyglądali się im z ukrycia, a czasem towarzyszyli, dając wyraźnie odczuć,
że są blisko. Zewsząd słychać było szepty, trzaski, nawoływania...
To spadła szyszka, to niewielka kałuża okazała się nieco większa i trzeba było zboczyć, by
mogło wydarzyć się coś nowego. Czas przestał mieć znaczenie. Po prostu szli. Otuleni ciepłem jesiennych liści. Nakarmieni pięknem natury. Podążali przed siebie, każdy w swoim rytmie.
Aż w końcu zmęczeni, głodni i szczęśliwi spotkali się przy Błędnym Kamieniu.
   

                                                               Następny fragment
                                                           w następną  NIEDZIELĘ
                                                                     1. 02. 2015

                                                                    z a p r a s z a m

No comments:

Post a Comment