Tydzień temu wróciłam z krótkiej, bo czterodniowej wycieczki na Maltę.
Z Maltą i jej siostrzana wyspą Gozo związana byłam wieloma wyobrażeniami,
i pewnie dlatego, mimo, że zdecydowanie bardziej czuję wybrzeża atlantyckie
niz śródziemnomorskie, poleciałam. Przed wyjazdem nieco te wyobrażenia urealniłam
dzięki refleksjom mieszkającej na Malcie Meg.
Poniżej jej vlogowy odcinek na temat maltańskiej pogody w styczniu :
https://www.youtube.com/watch?v=La2Az1nyVz0
Przy okazji zauważyłam, że nie tylko ja poruszam temat pogody:)
Meg zrobiła dwanaście filmików, w których opowiada o specyfice każdego
miesiąca na Wyspie. Bardzo przydatne informacje, dzięki którym, gdybym
jeszcze kiedyś zdecydowała się tam pojechać, preferowanym przeze mnie
miesiącem byłby listopad.
Tak więc doświadczyłam pogody w szkocką kratę. Na przemian wiało, padało,
rozsłoneczniało, chłodniało, ocieplało (się).
W ciągu dnia kilkanaście stopni C, w słońcu znacznie więcej. Nocą ,
14'C, a po deszczowym dniu trochę chłodniej.
Zakwaterowałam się w miejscowości Buggiba, co jak się okazało, było bardzo
dobrym, chociaż zupełnie nieświadomym wyborem.
Buggiba jest czwartym co do wielkości miastem Malty, liczy ok. 15 tysięcy mieszkańców,
i, co dla mnie istotne, posiada dworzec autobusowy.
Z pięciu stanowisk wyruszają autobusy w różne części wyspy.
Pasażerom niestraszna pogoda, bowiem podejścia do stanowisk są zadaszone.
Jest nawet informacja. W jednoosobowej budce siedzi znudzony Pan Informator
i znudzonym głosem odpowiada po raz tysiąc dwusetny, który autobus jedzie na lotnisko,
który do stolicy, lub dawnej stolicy albo tam skąd odpływa prom na Gozo.
Jeszcze na lotnisku kupiłam bilet siedmiodniowy za 21 euro, dzięki czemu mogłam
jeździć autobusami 'w te i nazad' po wszystkich maltańskich wyspach.
Pierwszego dnia po zakotwiczeniu się w Buggiba, postanowiłam zajrzeć do stolicy.
Do Valetty jedzie się stąd około godziny. Po drodze zanotowałam w pamięci
dwa miasta, które mogłabym zobaczyć, a których nie zobaczyłam, tak samo jak Valetty,
w której zabawiłam niecałe dwie godziny, zaliczając centrum miasta i kawę w znanej sieciówce.
Poza tym strasznie wiało tego dnia (10 stycznia) w dodatku byłam mocno przeziębiona,
co nie sprzyjało spacerom.
Drugiego dnia udałam się na wyspę Gozo.
Z Bugibba autobusem numer 221 do Cirkewwa, skąd odpływa prom. Trasa w sporym
fragmencie wiedzie wzdłuż wybrzeża. Malownicze krajobrazy, urozmaicony teren
i sporo, jak na maltańskie warunki, zieleni.
Podróż promem bardzo krótka, bo ok. pół godziny. Po drodze niewielka wysepka
Comino. Prom przybija do miejscowości Mgarr. Stąd autobusy w różne zakątki wyspy.
Wybieram 302, z którego wysiadam na przypadkowym przystanku.
Spędzam tu sporo czasu. Miasteczko jakby wyludnione. Budynki jakby niezamieszkałe.
Szczerze mówiąc, przez kilka chwil niepokoi mnie ta cisza.
Mocne słońce sprawia, że kolor nieba i domów w kolorze piasku tworzą filmową scenerię.
Tylko brak akcji:)
Po prostu tak tu jest. I nie wiem dlaczego jestem o tym przekonana , nie może być inaczej.
Tak więc Nadur w kilkunastu, bardzo podobnych odsłonach.
No comments:
Post a Comment