Translate

Thursday 1 February 2018

MALTA. Rabat.




Deszczowy Rabat. I z tego powodu tylko Rabat, z pominięciem Mdiny.
Tuż po wyjściu z autobusu, miasto przywitało mnie typowym brytyjskim akcentem 
w postaci czerwonej budki telefonicznej.



Na Malcie widoczne są wpływy brytyjskie. Chociażby, oprócz wspomnianej już
budki, ruch prawostronny i,  równoprawny (obok maltańskiego) język angielski.
Wynika to z uwarunkowań historycznych. Nie jest to jednak żadna 'Little England'.
Charakter wyspy jest zdecydowanie śródziemnomorski. Klimat i przyroda mają swoją
specyfikę i to one, wraz z lokalną tradycją wymuszają charakterystyczny typ architektury.
Poza tym położenie pomiędzy Sycylią a północnym wybrzeżem Afryki, warunkuje
mentalność Maltańczyków, jakże daleką od północnych  obszarów Europy.





I akcent maltański. Znana mi z Bugibba (gdzie się zatrzymałam na cztery noce),
i Victorii/Rabatu (na wyspie Gozo), pastizzeria "Sphinx".
Moje śniadania i obiady, czyli 'tejkełeje' ratujące nastrój i dobre samopoczucie:)










Jedna z nielicznych obserwatorek mojego bloga (pozdrawiam Cyrenejkę:),
odniosła wrażenie (na podstawie ostatnich wpisów), że Malta jest dość wyludnionym
miejscem. I tylko dzięki turystom i kotom nie jest całkowicie opustoszałym.
I tutaj przypomina mi się cytat z W. Churchilla :
"There is no such thing as public opinion.
There is only published opinion"
Dowodem na prawdziwość tej koncepcji stosowanej przez wszystkie media,
jest skutek jaki na nas wywierają. A potwierdzeniem,  często słyszane zdania typu:
'w radiu mówili', 'gazeta pisała', 'widziałem na własne oczy w tv' :)

Na Malcie nie widziałam wiodących cygański żywot, kocich klanów.
Te napotkane, to koty domowe wolnochodzące, dla których niewielka przestrzeń miejska
(nie odwiedzałam miast przekraczających 10 tysięcy mieszkańców), jest ich podwórkiem.
A że koty mnie fascynują, i w dodatku sa bardzo fotogeniczne, utrwalam je na zdjęciach
gdy tylko nadarza się okazja. Stąd obraz, jaki stworzyłam, że są wszędzie i jest ich dużo.
A tak naprawdę, spotkałam trzy, może cztery w moim maltańskim czasie i przestrzeni.



Dolceria 'Appettitos'. Cóż za słodka nazwa! Jakby z bajkowej rzeczywistości...
Niestety, był to sklepik ze słodkościami na wynos, bez możliwości przycupnięcia
w kąciku kawowym.
Zmarznięta, wędrowałam wąskimi uliczkami, bez większej orientacji.
Planowałam jeden dzień na Rabat, Mdinę i okolice, a tymczasem odebrałam sobie tę
przyjemność ze względu na pogodę.
Cóż.. następnym razem (którego ma nie być, chyba, że wyjątkowo sprzyjające
okoliczności na to pozwolą:)
Tak, to miejsce ma to coś, co wyzwoliło u mnie powyższą refleksję.
























I znowu słodki przystanek...
Tradycyjne maltańskie krążki miodowe. W ich składzie syrop z melasy, anyż, cynamon
i goździki.
Są też tradycyjne maltańskie wiejskie kruche ciasteczka.
Obowiązkowo z cynamonem i goździkami, oraz, zawijańczyki z nadzieniem figowym.




Publius Cutajar Parrucan. Przemiły cukiernik. Lubi Polaków i polski Kraków.
Chwali się skromnie, że wszystkie maltańskie łakocie, które sprzedaje w swoim sklepiku
są jego własnoręcznym dziełem. Kiedy w takim razie śpi?
Twierdzi, że wystarczają mu cztery godziny.
(Czyżby?:)
Jego markę potwierdza Tripadvisor :

https://www.tripadvisor.co.uk/Attraction_Review-g190326-d4939668-Reviews-Publius_Cutajar_Parruccan_Confectionery-Rabat_Island_of_Malta.html























Według przewodników turystycznych, Rabat i Mdina należą do 'programu obowiązkowego'.
Poza wszystkim, to dawna stolica Wyspy.
W sieci można znaleźć sporo informacji.

Przykładowo:

http://www.namalcie.pl/przewodnik/warto-zobaczyc/miejscowosci/rabat/






1 comment:

  1. Łuki, balkony, łuki, ornamenty, łuki, kolory - na Malcie nie byłam ale klimaty architektury andaluzyjskiej.
    Też zwróciłam uwagę, że ludzi na zdjęciach prawie nie ma i mniemałam, że z aparatem chodziłaś bardzo wczesnym rankiem.
    Serdeczności

    ReplyDelete