Dzień siewu w Ogrodzie. Na grządce typu 'lasagna bed', którą przygotowałam jesienią, posiałam buraki, szpinak, marchew, sałatę, dynię piżmową, groszek pachnący, nasturcję, mieszankę kwiatków zebranych 'po drodze' (co nie znaczy, że dziko rosnących) i dziwne nasiona, których pochodzenia
nie mogę sobie przypomnieć.
Do zasiania pozostała jeszcze część grzadki. Dosieję tam kolendrę i pietruszkę.
Nie zaglądam do kalendarza biodynamicznego, bo na tego typu działania mam łikendy, co nie zawsze zbiega się z korzystnymi dniami siewu.
Miejsca niezasiane wyściółkowałam pokrzywą i trawą.
Niestety przechowuję pewne przekonania, które utrudniaja mi życie i uniemożliwiają, spowalniają lub wręcz sabotują niektóre ważne dla mnie działania.
Jednym z tych przekonań jest 'nie mam ręki do roślin'. Z radością zajmuję się karczowaniem,
przycinaniem, wyrywaniem, przenoszeniem, usypywaniem, gromadzeniem i przetwarzaniem.
Gdy jednak wszystko, lub prawie wszystko jest przygotowane, i pozostaje tylko przyniesienie
nasion, ogarnia mnie obezwładniające 'nie wiem'.
Pół biedy z sianiem bezpośrednio do gruntu. Natura sobie poradzi i wcześniej czy później coś wykiełkuje. Bieda z pikowaniem, hartowaniem, podlewaniem i rozplątywaniem tych delikatnych roślinek, by umieścić je w wybranym miejscu.
Czy nie za zimno? Nazbyt wietrznie? I czy amatorzy świeżej zieleniny nie czyhają w ukryciu?
I bardzo chłodne noce i godziny, kiedy słońce chowa się za chmurami? A wiatr?
Wiatr, który w zimowe miesiące targał deszczem, teraz nawiewa zimne powietrze z Północy
i osusza rozmokłą ziemię. Nie miałam możliwości gromadzenia deszczówki, a w Ogrodzie nie mam
dostępu do wody...
Wyrywam pokrzywy, ale tylko w miejscach na ścieżki prowadzące do krzewów malin.
Pozostawiam też zupełnie nieruszoną część Dzikiego Zakątka. Niech tam sobie żyje co chce.
Drugi tydzień kwietnia
Dni coraz dłuższe. Zdarzają się słoneczne. Wieje wiatr. Nie ma deszczu.
Od Pauliny i Michaliny dostałam zestaw nasion, kolorowe czasopisma ogrodnicze i bardzo
dobrą wiadomość o możliwości zakupu sadzonek truskawek w ogrodzie społecznościowym
w Duddingston :
https://www.facebook.com/FieldGroupDuddingston/
https://thefieldduddingston.wordpress.com/
można zabrać sadzonki i zapłacić przez internet. Pełne zaufanie:)
Mam częściowo przygotowane dwie 'grządki'. Teoretycznie można by je zaliczyć do grzadek
podwyższonych. Praktycznie są to dwa prostopadłościany z powierzchnią 40x40 cm kwadratowych.
Mogłam je wykorzystaj bardziej twórczo, jednak nic innego nie przyszło mi do głowy i stały się pojemnikami na truskawki. O truskawkach myślałam od jakiegoś czasu.
Niestety najbliższe centrum ogrodnicze (o nazwie 'Strawberry Corner' :) jest zamknięte z powodów wirusowych.
Postanowiłam więc zamienić pomysł truskawkowy na poziomkowy.
Posadzone przeze mnie zeszłego roku w Ogrodzie Karolki rozmnożyły się i planowałam umieścić kilka krzaczków w zamierzonym miejscu.
I wtedy dowiedziałam się o Duddingston. Nie wiem tylko jeszcze kiedy się tam wybiorę:)
Wciąż aktualny jest plan wycieczki do Pencaitland, skąd można przejść leśną ścieżką do Ormiston,
a stamtąd wrócić autobusem 113 do Tranent i moim 26 do Prestonpans.
Spory kawałek leśnej ścieżki biegnie wzdłuż rzeki, której brzegi pokrywaja całe połacie żywokostu lekarskiego, będącego celem mojej wycieczki.
Wyściółkowałam też ścieżkę na klombie o nieregularnym kształcie. Klomb został zaprojektowany
i wykonany przez Twórców Ogrodu. Minionego roku powyrywałam wysokie chwasty
(głównie osty i takie, których nazwy nie znam) i pozostała goła ziemia ze sporą ilością kamyków.
Zimą/wczesną wiosną, na niewielkim fragmencie posadziłam narcyze.
Część klombu jest pagórkiem.
Pozostawiłam go zasiewając dość przypadkową mieszanką jednorocznych kwiatów i ziół.
Są w niej maki polne, czarnuszka, kolendra i len. Rośliny mniej więcej tej samej wysokości
nie powinny ze sobą konkurować o miejsce. O ile zechcą wykiełkować:)
Mimo, że ziemia jest raczej jałowa planuję posadzić tam dynie i może szparagówkę (co do tej
ostatniej mam przekonaniu, ze zawsze się uda:)
Zrobiłam też ścieżki i wyściółkowałam je zeschniętymi badylkami pokrzywy.
Trzeci tydzień kwietnia
Nie ma deszczu. Ziemia wyschnięta.
Cały czas pracuję przy górce, którą nazywam spiralą ziołową, mimo, że nie należy do klasyki
tego gatunku. Tym moim działaniom poświęcę osobny wpis.
Próbuję zagospodarować koleją podwyższoną grządkę. Dosypałam kompost z Lidla i posadziłam
fasolkę szparagową. W skrzynkach z warzywniaka posiałam maciejkę i sałatę. A w 'gniazdkach'
dynie od Pauliny. Niestety za wcześnie i nie przetrzymały dużych różnic temeratury (w nocy
ok 6 stopni a w dzień w słońcu do 15)
Znoszę różne materiały przydatne w ogrodzie. Sporo drewna z domowych remontów (za zgodą
właścicieli posesji), troszkę zrębków z pobliskiego zagajnika, kartony z warzywniaka i mojej pracy. Nie mam samochodu i targam to wszystko korzystając z komunikacji miejskiej.
Jest to trochę uciążliwe.
Z kuchni w domu opieki przynoszę obierki warzywne na kompost.
W domu, gdzie mieszkam segregujemy śmieci i mamy osobny pojemnik na resztki kuchenne,
ale w diecie moich dwóch współmieszkańców i labradorki Karolki występuje mięso, którego
nie chcę w kompoście ze względu na zaglądające nocą do Ogrodu zwierzęta. Wykopują nawet skorupki jajek. Przynoszę więc tylko resztki warzyw, jabłek, skórki banana.
Tom z Bowling Club podrzuca mi gałązki, zeschnięte liście i trawę na kompost.
Wspiera mnie też akceptacją mojej działalności:)
Na kawałku drewna namalowałam kolorowe 'hello' a na kamieniu 'welcome' i zostawiłam
na klombie z zamiarem dorobienia jeszcze kilku takich dekoracji. Nie spieszyłam się ze zrobieniem
zdjęć, a szkoda, bo nie będzie już okazji ku temu. Ktoś tak bardzo docenił moją działalność artystyczną, że zabrał ze soba i drewienko i kamyk. Na zdrowie:)
Jedyne co mi pozostało to pień drzewa zastany w 'piaskownicy' a właściwie 'kamyczkownicy'.
Namalowałam na nim 'welcome' ale muszę jeszcze poprawić bo wygląda trochę blado:)
Co jeszcze?
Dynie i związana z nimi historia...
Czwarty tydzień kwietnia
Skoszona trawa idealna na ściółkowanie. Tom pożyczył mi grabie, (a właściwie grabki)
i zgrabioną trawą wyściółkowałam niektóre miejsca. Pokryłam nią również ścieżkę z badylków
pokrzywy.
Trawy jest sporo, bo spory jest teren Cuthill Park. Przydałyby się dodatkowe ręce do pomocy:)
Ostatniego dnia kwietnia jakby mżawka z nadzieją na coś więcej.
01.05.2020
Spadł deszcz:)))
Kamyczek do ogródka
Nie pisałam o tym wcześniej i chyba na razie nie napiszę. Innym razem:)
No comments:
Post a Comment