Miało być listopadowo. O Halloween, Samhain, Wszystkich Świętych i Dziadach.
Napiszę jutro, lub pojutrze - w Zaduszki.
A dzisiaj o urodzinach.
Bazyliszek skończył 5 lat. Był nawet tort, a to dragony lubią najbardziej. Uwielbiają też
oznaki wszelkiego zainteresowania. Nieważne co, byleby mówiono. Jednak w przeciwieństwie
do celebrytów, nie pozwalają na fotografowanie. Na widok aparatu ryczą straszliwie, próbują
zionąć ogniem i okropnie tupią.
Nie dotyczy to oczywiście edynburskiego Bazyliszka, który wie jak należy zachowywać się
zagranicą, stosuje podstawowe zasady brytyjskiej politeness, i tylko delikatnie gromi
wzrokiem, lub dyskretnie wskazuje na lusterko, by przypomnieć o swoich umiejętnościach.
Stworek patronuje polskim delikatesom w Edynburgu. Jest sympatyczny, jak to smok.
Zielony, wyraźnie zadowolony ze szkockich powiązań rodzinnych.
Jego kuzynowi żyjącemu w Loch Ness, przypisuje się wprawdzie cechy morskich potworów,
ale naszemu kurakoliszkowi, to nie przeszkadza. Potwory to potwory. Słowiańskie czy
celtyckie, wszystkie są jedną rodziną. Chociaż każdy z nich ma swoją osobistą legendę.
Tylko skąd Bazyliszek? Czyżby Pan Adam miał na drugie imię Bazyli? A może bazylia
jest ulubioną przyprawą Pani Honoraty? Może chęć udowodnienia, że Polacy nie gęsi
i swojego potwora mają?
Nie. To byłoby zbyt proste.
Więc skąd?
Z Polski. Z Warszawy. Ze Starego Miasta.
Ze środka romantycznej historii, której stał się świadkiem. Jakiś czas temu.
Bazyliszek patronuje również restauracji na warszawskiej starówce. Podejrzewam,
że bez większego zaangażowania, bowiem komentarze w internecie znacznie różnią
się stopniem zadowolenia. Z wpisów wnioskuję, że wszystko zależy od tego,
czy ktoś ma pecha, czy nie.
Adam i Honorata do pechowców nie należą, bowiem tam właśnie pod aprobującym
okiem chimerycznego Bazyliszka, spotkali się, co dało początek nowej, wspólnej historii.
Dużo by opowiadać. Koniec końców, urealnili jeden z pomysłów, wymyślili sklep,
zabrali jaszczura do Szkocji i nakazali mu dobrze się sprawować, pod groźbą odesłania
z powrotem.
Bazyliszkowi niezbyt podoba się ta ostatnia ewentualność, w związku z czym
grzecznie patronuje delikatesom, nie przestrasza, nie hałasuje i nie rzuca niebezpiecznych
spojrzeń.
Dzięki temu drzwi sklepu nie zamykają się w godzinach "od do".
A tak naprawdę, to dzięki klimatowi jaki tu panuje.
Na niewielkiej przestrzeni, można znaleźć wszystko. Przemiła obsługa, uśmiech i dobry
towar na półkach.
Właściciele Pani Honorata i Pan Adam, oraz Panie Aneta, Gosia, Emilka i Ewa.
Oraz dwie Panie, które pracowały we wczesnym dzieciństwie Bazyliszka :
Marzenka i Martyna.
Oni stwarzają dobry klimat tego miejsca.
A co można kupić?
Polskie smakowitości. Niektóre z nich na fotkach poniżej:)
http://bazyliszekpolishdeli.com/
"BAZYLISZEK " 165-167 Dalry Rd, Edinburgh EH11 2EA
https://www.facebook.com/Bazyliszek-Polish-Deli-286663771429951/
A dla pragnących przypomnieć sobie warszawską legendę, kreskówka :
https://www.youtube.com/watch?v=mvrGgjPlehs bajka
Masz tam jak u siebie w Polszcze, przynajmniej jeśli chodzi o jedzenie. Pamiętaj, nie zapominaj o nas Dorotko!!!
ReplyDelete