Translate

Friday, 14 November 2014

November in BRIGHTON


Obudziłam się o piątej rano. Padało.
O szóstej wyszłam z domu. Padało nadal.
Z nadzieją, że wkrótce przestanie, podążałam dzielnie do pracy.
Czekał mnie półgodzinny spacer (spacer?) w strugach deszczu.

Nie udałam się na przystanek autobusowy, bowiem na przeszkodzie
głosowi rozsądku stanęło moje optymistyczne nastawienie.
Miałam nadzieję, że...

Nie mogłam się już bardziej zmniejszyć a przestrzeń pod parasolem była
dość ograniczona, zwłaszcza, że deszcz zdawał się padać z wszystkich
możliwych kierunków. Na szczęście nie było wiatru więc nie targało
Na nic zdało się umykanie od drzewa do drzewa. Liście, które jeszcze 
niedawno tworzyły ochronną koronę, gdzieś się zapodziały. Prawdą jest też,
że kiedy zieleniły się na gałęziach, deszcz zdarzał się nieczęsto i na niedługo.
           
Szósta trzydzieści. Pada. Dwie godziny później. Pada nadal i równie
intensywnie. Wychodzę. i znów czeka mnie półgodzinny spacer w deszczu.
Już nie takim ulewnym ale nadal bardzo mokrym. Mokre są również moje buty.
I łokieć wystający spod parasola.


Przed dziewiątą. Dzieci idą do szkoły. Prawie wszystkie mają wellingtony
czyli przeciwdeszczowe kaloszki. Mają też kolorowe parasole albo
w zastępstwie, czapki jakiekolwiek.




Nie lubię narzekać. Muszę jednak przyznać, że pogoda jest pod psem.
Patrzę w stronę morza. Nie ma horyzontu.
Przestrzeń między morzem, a niebem wypełnia biało-szara gęstość deszczu.

Dwie godziny w Szkole Językowej. Wychodzę po dwunastej.
Trochę jaśniej (w końcu to wczesne popołudnie więc jak ma być).
Z deszczu pozostała zaledwie mżawka.
Kiedy po dziesięciu minutach docieram na George Street, nagle świat się zmienia.
Słońce przegląda się w kałużach i rzuca promienie na mokre stoliki wystawione
na zewnątrz. Ludzie wyrastają jak spod ziemi i nigdzie się nie spieszą.
    


Muzyk z instrumentem dętym blaszanym dżezuje nastrojowo.      
Nastrojowo pachnie kawa, której aromat przenika na ulicę
przez otwarte drzwi śniadaniowych barów.
Nareszcie można usiąść na ławce i spokojnie poczytać gazetę.


Chwilo, trwaj wiecznie! I trwa. Do trzeciej popołudniu, kiedy nie wiedzieć czemu
zaczyna się ściemniać. I nie jest to zapowiedź deszczu. Po prostu do
Brajtonu i Hove przyszła angielska jesień. I po trwa jeszcze czas jakiś.
W okolicy grudnia będzie zwana zimą, ale nie niewiele się zmieni pogodowo.
Będzie zimowe Boże Narodzenie, zimowy Nowy Rok i Walentynki.
A potem już tylko wiosna.        

No comments:

Post a Comment