Post pierwszy, czyli 'skąd te njusy'. Njusy z Brajtonu, angielskiego miasta
położonego w East Sussex, nad Kanałem La Manche, czyli English Chanel.
Brighton, czyli Brighton&Hove liczy ok. 156 tysięcy mieszkańców,
nie licząc przybywającej tu tłumnie młodzieży nieangielskojęzycznej,
która pobiera nauki w licznych szkołach języka angielskiego.
Mewy są tu wszechobecne. Ta ogłasza coś siedzą
dachu przystanku autobusowego przy Churchill Square
'Clock' będący dobrym punktem orientacyjnym.
Kierując się na południe dojdziemy do plaży,
na wschód - do dzielnicy Kemp Town,
na zachód - do Hove,
a na północ na stację kolejową Brighton Station.
Podobno człowiek, kiedy zwraca się do dużej grupy ludzi, powinien skoncentrować
się na jednej, wybranej osobie, do której kieruje swoje słowa. Nie rozprasza się wtedy
i staje się czytelny. Więc zwracam się do Ciebie. Miło mi, że było Ci po drodze
i masz chwilę, by spotkać się ze mną.
Moje zainteresowania sprecyzowałam krótko : 'ludzie i krajobrazy'. Na to głównie
zwracam uwagę. Wszystko inne, równie ważne, jest tego częścią.
Ponad dwa lata temu przybyłam do Brighton. Jest to popularny od XIX wieku kurort
w południowej Anglii. Wolałabym napisać 'przypłynęłam na wyspę' ale nie byłoby
to prawdą. Zwyczajnie, tak jak większość, przyleciałam samolotem.
Wprawdzie moim celem nie był przyjazd do wód i korzystanie z kąpieli morskich
i słonecznych, to jednak okazało się, że te przyjemności są w zasięgu ręki. Pogoda,
mimo, że przy nawet niewielkich opadach deszczu słychać narzekania, że jest
okropna - dla mnie idealna. Teraz, kiedy piszę te słowa wicher przywiewa
deszczowe chmury i można nieźle zmoknąć. Nie są to jednak szare, ponure
tygodnie. Po deszczowym dniu, najwyżej dwóch, pojawia się słońce. A potem wiatr,
chmury, deszcz i znowu słońce. I żeby było jeszcze ciekawiej - naprawdę często
widywane tutaj tęcze. No i nie ma wizji mroźnej zimy.
Wracając do pór roku. Piękna wiosna. Ciepłe, lato. Tego roku bardzo słoneczne.
Ciepła jesień. No i czas od listopada do początków marca. Trochę wieje. Niekiedy
mocno. Niekiedy bardzo mocno. Trzeba to przyznać niestety. Pada dość często.
Na szczęście tylko deszcz, no, żeby nie kłamać, zdarza się grad. Niezbyt często.
Za to śnieg bywa naprawdę ewenementem. Wprawdzie miałam okazję doświadczyć
tego zjawiska przedostatniej zimy (temperatura spadła niewiele poniżej zera i zasypało,
zawiało, zdezorganizowało) i było o czym mówić, na co narzekać i co fotografować.
I znowu wiosna. Dojrzewają pąki na drzewach. Zimozielone rośliny nabierają
świeżości, a zimosrebrzyste srebrzystości.
Ludzie zrzucają wierzchnie okrycia. Dzień staję się dłuższy. Już po Walentynkach,
wystawy sklepowe sugerują rychłe lato,
jeszcze tylko Dzień Świętego Patryka, Dzień Matki - obchodzony tu 30-go marca,
Dzień Świętego Jerzego, Wielkanoc,
W zależności od fazy Księżyca i już maj. Ciepło, słonecznie, festiwalowo.
Brighton Festiwal - coroczne wydarzenie zapowiadane już od marca. Mnóstwo
koncertów, spektakli, spotkań i wydarzeń. Maj zaczyna się w kwietniu i trwa
do czerwca
A potem już wakacje. Jedni wyjeżdżają, inni przyjeżdżają a pozostali pozostają.
Witaj:)
ReplyDelete