https://www.youtube.com/watch?v=QYEC4TZsy-Y
Zaczynam od muzyki, która towarzyszy mi w tle podczas zamieszczania
zdjęć z wczorajszego dnia.
Piękny, prawie trzygodzinny spacer po Holyrood. Zupełnie nieplanowany.
Owszem, jadąc autobusem (moja autobusowa trasa 'do miasta' daje mi możliwość
podziwiania góry od strony wschodniej) drogą Willowbrae Road (równoległą do
wybrzeża na wysokości Portobello), nieraz zastanawiałam się ile czasu zabiera
wejście na taką wysokość. Z mojej perspektywy, ludzie wyglądali jak patyczki
ustawione na skraju krawędzi, wydawali się odlegli i nierzeczywiści.
No i zdarzyło się.
Sobotni poranek nie zapowiadał ładnego dnia, to znaczy nie zanosiło się na słoneczną
pogodę według moich polskich kryteriów. Zapominam bowiem jeszcze niekiedy, że
na Wyspie, obowiązują inne zasady. I nie dotyczy to tylko zasad ruchu drogowego.
Dotyczy to, przede wszystkim praw naturalnych. Dlatego też, pochmurny poranek
nie przesądza o całości dnia w kolorze blue.
Pozbawiona tej refleksji, postanowiłam udać się do przybytku Sztuki, czyli Galerii
Narodowej, zachęcona nie tyleż zamiłowaniem do malarstwa europejskiego, co
'free admission', czyli bezpłatnym wejściem. O miejscach, które zapraszają do
bez dokonywania opłat wstępnych, napiszę przy innej okazji. Tu nadmieniam tylko,
żeby usprawiedliwić swoje sobotnie wyjście z domu w konkretnym celu, i konkretną,
rowerową dróżka.
I owa dróżka prowadząc wzdłuż południowego stoku Holyrood, zaprowadziła mnie
na jego łagodne zbocze. Zachęcona tą łagodnością, ośmielona obecnością ludzi
z psami a nawet z dziećmi, rozpoczęłam wędrowanie. Dodatkowym argumentem 'za'
było zauważalne i odczuwalne od jakiegoś czasu, rozsłonecznienie.
Ta wędrówka była dla mnie niezwykła z różnych powodów. Jednym z nich był
nieustanny zachwyt. I ciągłe zaskoczenia. I widok miasta, rozpościerającego się
u podnóża.
Jezioro St. Margaret's Loch. W tle dzielnice Restalrig i Craigentinny (prawdopodobnie:)
Na horyzoncie The Castle czyli edynburski Zamek
Widok na południowy wschód, skąd przybyłam
Następnym razem, lub kolejnym następnym, wybiorę się na Arthur's Seat, czyli
szczyt, mierzący 251 metry n.p morza. A poza tym już jest to moje ukochane
miejsce w Edynburgu:)
Szczegóły :
http://www.historic-scotland.gov.uk/propertyoverview.htm?PropID=pl_125
Tak blisko miasta i cywilizacji a jednocześnie tak dziko i magicznie. Pewnie wiele miast tak ma ale żeby to odkryć w pierwszym miesiącu pobytu to trzeba być czarodziejką.
ReplyDelete